środa, 18 września 2013

Rozdział 26



  W jego ramionach czułam się niczym w niebie. Wierzyłam, że to była nagroda za moje cierpienie.
 Kochałam go. I czułam, że tylko z nim mogłabym być szczęśliwa. Nawet nie wyobrażacie sobie tej radości w moim sercu. On się zmienił. Po chwili wzajemnych pieszczot, Justin stanął przede mną, pocałował mnie delikatnie w polik, po czym uklęknął, uśmiechnął się romantycznie i zaczął mówić:
- Pobawmy się w pewną zabawę. Ja będę zawsze przy tobie. Nie pozwolę uronić ci choć jednej łzy. Będę cię bronił przed wszelkim niebezpieczeństwem. I pocieszał w złych chwilach. Wszystko przejdziemy razem, każde dobre momenty i każde złe. Będziesz cząstką mnie, a ja cząstką ciebie. Mimo kłótni, nie odejdziemy od siebie, bo będzie łączył nas silny łańcuch, którego nic nie przerwie. Zawsze dojdziemy do zgody. Pobierzemy się, gdy przyjdzie na to pora, będziemy mieli gromadkę przecudownych dzieciaków, później wnuków. Będziemy ich kochać ponad wszystko i robić wszystko, żeby byli szczęśliwi. Razem się zestarzejemy. I nawet śmierć nas nie rozłączy. Przysięgam, nie zależy mi tylko na seksie. Choć z tobą byłoby to niezapomniane przeżycie. Tylko na miłości. Na tym cholernie niesamowitym uczuciu, które mi towarzyszy przez cały czas gdy cię widzę. Nie wiem dlaczego nie umiałem ci tego wcześniej okazać..Ale gdy tylko zobaczyłem cię pierwszy raz już to czułem. Chcę być twoim idealnym chłopakiem. Czy chcesz tego? - klęczał przede mną, patrzył mi prosto w oczy przez cały czas, gdy mówił. Mój wzrok podążał za jego ustami, które wypowiadały niesamowite słowa. I w tym momencie nie wiedziałam co zrobić. Gdybym mogła, najchętniej umarłabym ze szczęścia. Stałam w bez ruchu z wytrzeszczonymi oczami i szeroko otwartymi ustami, co pewnie śmiesznie wyglądało.
-No nie wiem. - westchnęłam, po czym zaśmiałam się, rękoma objęłam jego szyję i zaczęłam wrzeszczeć na cały głos "tak, tak, tak". Z jego oczu popłynęła łza. Nie było to ani trochę "pedalskie", że się wzruszył, a wręcz najbardziej męskie na całym świecie. 
-Nie wiem jak mogłem cię uderzyć - zaczął gładzić dłonią mój polik. Płakał. Ja także zaczęłam.
-Miłość to wybaczenie, więc...
-Nigdy bym cię nie skrzywdził. Uwierz. Nigdy. To wszystko było ustawione, nie zrobiłbym ci nic. Chciałem wyłudzić od twojej mamy pieniądze. Ja...ja taki nie jestem. Ja... nie wiem co powiedzieć. - wciąż płakał.
-Słyszałam o jakiejś lasce, którą też porwałeś, co jej zrobiłeś? - przypomniało mi się.
-Robert był z nami. Ze mną i Olivią. Też chciał kasy. Zmyślił to...- w tym momencie ktoś zapukał do drzwi. - pójdę otworzyć - szepnął. Wystraszyłam się, że to jakiś haczyk. Co jeśli Juss chce mi coś zrobić i udawał, że się zmienił? W drzwiach ujrzałam Olivię. Schowałam się za ścianą. Nie chciałam, żeby mnie widziała, ale chciałam podsłuchać. Justin myślał,że poszłam do łazienki. 
-O, Olivka. - powiedział bez życia w głosie. 
-O, Justin, kretynie. Masz kasę? 
-Nie dam ci tej kasy. - warknął.
-Cooooo?! 
-Nie będziesz mną manipulowała. Ja kocham Julię. Słyszysz? Kocham. - powiedział. Olivia wyglądała na zdumioną.
-Ty chu...ty...idioto! - uderzyła go pięścią w klatkę piersiową.
-Nie wysilaj się. Zrobiłaś to specjalnie, byłaś zazdrosna, bo Julia jest lepsza od ciebie. Nie wiem jak mogłem się w to wkręcić i ją zranić.
-Skoro nie dałeś mi kasy, to to zrobię.
-Co zrobisz?
-A pamiętasz umowę? - zaśmiała się złowieszczo.
-O kurde. - wrzasnął. Olivia uciekła.

Obserwatorzy