wtorek, 20 sierpnia 2013
Rozdział 11
Z Justinem spędziłam resztę dnia. Było naprawdę świetnie. Dobrze się dogadywaliśmy, choć widziałam, że nic, a nic do mnie nie czuje. Szkoda. Dał mi swój numer, często dzwonił.
Nieźle nam wychodziło to udawanie. Po całym dniu z nim wreszcie wróciłam do swojego domu. Ach jak miło było zobaczyć mamę w kuchni gotującą przepyszny obiad. Gorzej było z widokiem Roxy. Roxy była moją siostrą. Miała 8 lat. Ach, jak ona wkurzała!
-Cześć, gdzie się włóczyłaś? - spytała mama mieszając jednocześnie zupę.
-Byłam u kolegi.
-W nocy?! - przestała mieszać.
-Mamo, do niczego nie doszło. Pomagałam mu, dziewczyna go rzuciła.
-Ach te dzieciaki...
-Mała poprawka, jesteśmy dorośli.
-Jesteś jak włóczykij z muminków! - krzyknęła Roxana.
-Mały gnomie, wypad!
-Sratatata, Jula to największe gówno świata! - zaśmiała się szczerbata dziewucha.
-O nie. Radzę ci wiać, bo jak cię dopadnę to wyplujesz te swoje brudne zęby! - ruszyłam w pogoń za siostrą.
-Zostaw ją, Julia! - warknęła mama.
-Ona zaczęła- powiedziałam, jak mała dziewczynka, której odebrano lizaka.
-Nie bądź dziecinna, panno "dorosła".
-Ale..
Mama zaśmiała się i z powrotem weszła do kuchni. Do moich nozdrzy dostały się smakowite zapachy. Aż zrobiłam się głodna.
-Mamo, kiedy obiad?
-Co?
-Kiedy obiad? - zapytałam głośniej
-Zaraz.
-Twoje zaraz trwa stanowczo za długo..- mruknęłam pod nosem.
-To nie ja włóczę się po nocach.
-A to jakoś słyszałaś?!
-Co?
-Nic- zaśmiałam się.
*if I was your boyfriend, I never let you go...*
Och, mój telefon dzwoni.
-Halo?
-Cześć moja dziewczyno. Wyskoczymy na miasto? Dziś jest jakiś festyn...czy coś.
-Hej, jasne. Czyli randka?
-Nie randka. Po prostu chcę, aby Olivia była zazdrosna.
-Mhm.
-Ubierz się ładnie.
-Jasne...O której?
-Przyjdę po ciebie o 17. Buźki.
-Pa...
Rozdział 10
♥ ♥ ♥
-Ona mnie zraniła. Pierwszy raz w tym pieprzonym życiu ktoś mnie zranił. - trzęsły mu się usta, zrobiły się sine.
-Życie jest bolesne. Zaskakuje...Najczęściej negatywnie. Nie łam się. Jesteś wspaniałym chłopakiem, nie zasługujesz na nią. Nie znam jej, ale słyszałam, że niezła z niej zołza...- próbowałam go pocieszyć.
-Właśnie tę zołzę pokochałem. Na początku, owszem, chciałem tylko seksu, ale potem..Poczułem coś więcej. I właśnie wtedy wziąłem do ręki jej telefon. - zaczął. Słuchałam zaciekawiona, patrzyłam na jego spocone ręce. One także się trzęsły.
-Ujrzałem wiadomość od kogoś podpisanego "kotek najkochańszy". Przejrzałem wiadomości. Zwracała się do niego "Max". Chciałem jej wybaczyć, ale ona mi nie pozwoliła...
-Jak to? - złapałam go za dłoń, mocno ścisnęłam.
* kilka godzin wcześniej, w domu Olivii *
-Pisałaś z Maxymem. - Justin wyglądał na zdenerwowanego.
-Kotku...- Olivia się nie przejęła.
-Pisałaś z nim?! - Justin zacisnął dłoń w pięść.
-Pisałam.
Justin usiadł na fotelu. Rękami podparł głowę. Spoglądał w podłogę.
-Wybaczę ci... - powiedział po chwili.
-Justin, ja z nim spałam. I, no niestety..Jest lepszy od ciebie w łóżku. I ma większego.
-Co?! - Justin zaczął się śmiać.
-No dobra, przesadziłam, nie ma większego, ale jest lepszy.
-Co?! - powtórzył Justin.
-To co słyszałeś. Sorry baby. Nie kocham cię już. Enough tej miłości.
Justin wybiegł z domu...
-Jędza z niej!
-Pomóż mi...Chcę się na niej odegrać.
-Ach ty złośniku- zachichotałam.
-No co..taki już jestem...
-Chyba...Chyba mam pomysł. Będziesz moim udawanym chłopakiem? - podałam mu rękę, jak na znak zgody, na tawrzy pojawił mi się uśmieszek.
-Haha! Ja i ty? - zaśmiał się Juss.
-Tylko po to, aby była zazdrosna.. - westchnęłam zawiedziona, lecz nie dałam po sobie tego poznać.
-Ona cię zniszczy! Nie wiesz co potrafi. Lepiej nie próbuj nawet być jej wrogiem. - Justin nie był przekonany co do mojego pomysłu.
-Cóż, spróbujmy.
-Dobra, moja nowa dziewczyno.
-Naprawdę?
-Na niby. - uśmiechnął się Juss
-No wiem...
Rozdział 9
♥ ♥ ♥
Obudził mnie poranny szept Maxyma.
-Kochanie, budź się.
-Aaaach, jaaak dooobrze mi się spało. - ziewnęłam.
-Mam ochotę się z tobą kochać. - złapał mnie w talii
-A ja mam ochotę puknąć cię w czoło. - powiedziałam po czym wskazałam zastukałam lekko w jego głowę. Nie było mi do śmiechu.
-Czy naprawdę tylko tego chcesz?! - wrzasnęłam.
-Nie, po prostu mnie kręcisz.
-Kręcić to zaraz ci się będzie, ale w głowie, od uderzenia!- wpadłam w szał.
-Uspokój się!
-Nie, nie uspokoję się! Zarywasz do mnie, bo ci się zachciało?! Człowieku, w życiu nie chodzi tylko o seks! W miłości także. Nie wiem kto cię wychował! - wydarłam się ze łzami w oczach, wybiegłam z sypialni, biegłam w stronę wyjścia z domu, a Maxym mnie gonił. W końcu, niestety, mnie złapał.
-Zostań. Nie chodzi mi tylko o to. - widziałam, że było mu głupio.
-Yhym, jakoś mi się nie wydaje!
-Nie złość się na mnie, proszę.
Nagle otworzyły się drzwi. Justin wrócił. Był wściekły. Wystraszyłam się.
-Co jest, stary? - spytał zdziwiony Max
-Lepiej się do mnie nie odzywaj, bo dostaniesz w ryj! - Justin był wściekły. Podszedł do stoły i zwalił z niego wszystko robiąc przy tym niezły harmider. Dźwięk tłuczonego szkła nie był miły dla moich uszu.
-Mój telefon! - dopiero po chwili zorientowałam się, że na tym stole leżał mój telefon. Znalazłam go na ziemii, w szczątkach. Byłam wściekła, chciałam podbiec do Justina i uderzyć go.
-Rzuciła mnie! - wydarł się Justin. Widziałam, że w jego oczach pojawiły się łzy. Chciałam go wyzwać za telefon, ale zrobiło mi się go żal, więc podeszłam do niego i mocno go przytuliłam, on zrobił to samo. Na mojej sukience zostawił mokry ślad od łez.
-Czyli nie będziemy razem? - spytał się dla pewności Max.
-To nie moment na to! - warknęłam.
-Justin, uspokój się. Dlaczego cię rzuciła i czemu tak to przeżywasz?
-Pierwszy raz się zakochałem.Teraz już nigdy nie popełnie tego błędu! Zero miłości i już! Wiedziałem, że tak będzie. Wolę imprezy, alkohol i dziewczynę na jedną noc. Tak się żyje lepiej. Niczego się nie żałuje i niczego nie traci.
-Justin, nie mów tak nawet! Miłość jest ważna. Naprawdę.
-Ty gnoju, zabije cię! - Juss podbiegł do Maxa z pięściami.
-Co?!
-Zostaw go! - krzyknęłam.
-Ona mnie zostawiła, bo kocha ciebie! Wynoś się stąd, masz 3 sekundy. 1...2...3. Nie ma cię.
Maxym wybiegł z domu. Zostałam sama. W wariatkowie z nerwusem.
Obudził mnie poranny szept Maxyma.
-Kochanie, budź się.
-Aaaach, jaaak dooobrze mi się spało. - ziewnęłam.
-Mam ochotę się z tobą kochać. - złapał mnie w talii
-A ja mam ochotę puknąć cię w czoło. - powiedziałam po czym wskazałam zastukałam lekko w jego głowę. Nie było mi do śmiechu.
-Czy naprawdę tylko tego chcesz?! - wrzasnęłam.
-Nie, po prostu mnie kręcisz.
-Kręcić to zaraz ci się będzie, ale w głowie, od uderzenia!- wpadłam w szał.
-Uspokój się!
-Nie, nie uspokoję się! Zarywasz do mnie, bo ci się zachciało?! Człowieku, w życiu nie chodzi tylko o seks! W miłości także. Nie wiem kto cię wychował! - wydarłam się ze łzami w oczach, wybiegłam z sypialni, biegłam w stronę wyjścia z domu, a Maxym mnie gonił. W końcu, niestety, mnie złapał.
-Zostań. Nie chodzi mi tylko o to. - widziałam, że było mu głupio.
-Yhym, jakoś mi się nie wydaje!
-Nie złość się na mnie, proszę.
Nagle otworzyły się drzwi. Justin wrócił. Był wściekły. Wystraszyłam się.
-Co jest, stary? - spytał zdziwiony Max
-Lepiej się do mnie nie odzywaj, bo dostaniesz w ryj! - Justin był wściekły. Podszedł do stoły i zwalił z niego wszystko robiąc przy tym niezły harmider. Dźwięk tłuczonego szkła nie był miły dla moich uszu.
-Mój telefon! - dopiero po chwili zorientowałam się, że na tym stole leżał mój telefon. Znalazłam go na ziemii, w szczątkach. Byłam wściekła, chciałam podbiec do Justina i uderzyć go.
-Rzuciła mnie! - wydarł się Justin. Widziałam, że w jego oczach pojawiły się łzy. Chciałam go wyzwać za telefon, ale zrobiło mi się go żal, więc podeszłam do niego i mocno go przytuliłam, on zrobił to samo. Na mojej sukience zostawił mokry ślad od łez.
-Czyli nie będziemy razem? - spytał się dla pewności Max.
-To nie moment na to! - warknęłam.
-Justin, uspokój się. Dlaczego cię rzuciła i czemu tak to przeżywasz?
-Pierwszy raz się zakochałem.Teraz już nigdy nie popełnie tego błędu! Zero miłości i już! Wiedziałem, że tak będzie. Wolę imprezy, alkohol i dziewczynę na jedną noc. Tak się żyje lepiej. Niczego się nie żałuje i niczego nie traci.
-Justin, nie mów tak nawet! Miłość jest ważna. Naprawdę.
-Ty gnoju, zabije cię! - Juss podbiegł do Maxa z pięściami.
-Co?!
-Zostaw go! - krzyknęłam.
-Ona mnie zostawiła, bo kocha ciebie! Wynoś się stąd, masz 3 sekundy. 1...2...3. Nie ma cię.
Maxym wybiegł z domu. Zostałam sama. W wariatkowie z nerwusem.
Rozdział 8
Maxym włączył film "Obecność" Brr, jak ja nienawidzę horrorów!
-Nie boisz się, prawda?- pytał co jakiś czas.
-Jesteś przy mnie, więc nie. - odpowiadałam zazwyczaj.
Czułam się w jego ramionach jak w niebie. Wiedziałam, że jestem bezpieczna. On tak pięknie pachniał. Nie wiedziałam dokładnie co mi przypomniał, ale na pewno coś przyjemnego. Uwielbiałam zapach męskich perfum. Max był tak ciepły. Spojrzałam na jego twarz. Była idealna. Ciemne oczy, włosy i kolczyk w uchu. Cudny. Po chwili się ocknęłam. Przecież mnie się podoba Justin. Ziewnęłam.
-Jesteś śpiąca? - zapytał chłopak.
-Tak, trochę.
-Prześpij się, ja mogę oglądać sam. - powiedział, przytulił mnie jeszcze mocniej, położył się, a moją głowę delikatnie położył na swojej klatce piersiowej. Był gorący i muszę przyznać, bardzo wygodny.
-Może być?
-Jest idealnie.
Max zaczął wplątywać swoje palce w moje włosy, to delikatnie masowało moją głowę, co sprawiało mi przyjemność. Nie mam pojęcia kiedy, ale zasnęłam. Obudziłam się w nocy. Leżałam w łóżku, obok Maxyma. On grał na tablecie w jakąś grę.
-Ej, co ja tu robię?
-Przeniosłem cię tu, film się skończył. Tak słodko wyglądałaś, gdy spałaś. - zaśmiał się.
-Która godzina? - byłam zaspana.
-Druga w nocy.
-A Justina nie ma? I czy to jego łóżko?
-Tak, to jego łóżko i nie, nie ma go. Został na noc u Olivii.
Przysunęłam się bliżej towarzysza. On objął mnie. Byliśmy naprawdę bardzo blisko siebie.
-Jesteś piękna.- powiedział, pocałował mnie w czoło.
-A ty słodki. - odwzajemniłam pocałunek.
-A ty wspaniała - pocałował mnie w nos.
-A ty kochany - zrobiłam to samo.
-A ty niesamowita - pocałował mnie w usta.
-A ty nieziemski -
-Jesteś seksowna - pocałował w szyję.
-Koniec- zaczęłam się śmiać. On po chwili także.
-Gramy w pytania?
-Ale ty jesteś dziecinny, Haha! - znowu oboje w śmiech.
-No proszę!
-Dobra.
-Podoba ci się ktoś? - zapytał. Znów zaczął głaskać moje włosy.
-Tak. - odpowiedziałam stanowczo, lecz cicho. - A tobie?
-Tak. - gdy to powiedział, musnął ustami moje usta. Ach, jak cudownie smakowały.
Kilka minut później oboje zasnęliśmy w swoich ramionach, ja w sukience i makijażu, co nie było wygodne.
-Nie boisz się, prawda?- pytał co jakiś czas.
-Jesteś przy mnie, więc nie. - odpowiadałam zazwyczaj.
Czułam się w jego ramionach jak w niebie. Wiedziałam, że jestem bezpieczna. On tak pięknie pachniał. Nie wiedziałam dokładnie co mi przypomniał, ale na pewno coś przyjemnego. Uwielbiałam zapach męskich perfum. Max był tak ciepły. Spojrzałam na jego twarz. Była idealna. Ciemne oczy, włosy i kolczyk w uchu. Cudny. Po chwili się ocknęłam. Przecież mnie się podoba Justin. Ziewnęłam.
-Jesteś śpiąca? - zapytał chłopak.
-Tak, trochę.
-Prześpij się, ja mogę oglądać sam. - powiedział, przytulił mnie jeszcze mocniej, położył się, a moją głowę delikatnie położył na swojej klatce piersiowej. Był gorący i muszę przyznać, bardzo wygodny.
-Może być?
-Jest idealnie.
Max zaczął wplątywać swoje palce w moje włosy, to delikatnie masowało moją głowę, co sprawiało mi przyjemność. Nie mam pojęcia kiedy, ale zasnęłam. Obudziłam się w nocy. Leżałam w łóżku, obok Maxyma. On grał na tablecie w jakąś grę.
-Ej, co ja tu robię?
-Przeniosłem cię tu, film się skończył. Tak słodko wyglądałaś, gdy spałaś. - zaśmiał się.
-Która godzina? - byłam zaspana.
-Druga w nocy.
-A Justina nie ma? I czy to jego łóżko?
-Tak, to jego łóżko i nie, nie ma go. Został na noc u Olivii.
Przysunęłam się bliżej towarzysza. On objął mnie. Byliśmy naprawdę bardzo blisko siebie.
-Jesteś piękna.- powiedział, pocałował mnie w czoło.
-A ty słodki. - odwzajemniłam pocałunek.
-A ty wspaniała - pocałował mnie w nos.
-A ty kochany - zrobiłam to samo.
-A ty niesamowita - pocałował mnie w usta.
-A ty nieziemski -
-Jesteś seksowna - pocałował w szyję.
-Koniec- zaczęłam się śmiać. On po chwili także.
-Gramy w pytania?
-Ale ty jesteś dziecinny, Haha! - znowu oboje w śmiech.
-No proszę!
-Dobra.
-Podoba ci się ktoś? - zapytał. Znów zaczął głaskać moje włosy.
-Tak. - odpowiedziałam stanowczo, lecz cicho. - A tobie?
-Tak. - gdy to powiedział, musnął ustami moje usta. Ach, jak cudownie smakowały.
Kilka minut później oboje zasnęliśmy w swoich ramionach, ja w sukience i makijażu, co nie było wygodne.
Rozdział 7
♥ ♥ ♥
Chwilę wahałam się czy zapukać, w końcu się odważyłam. Długo nikt nie otwierał, aż wkrótce to się wydarzyło. W drzwiach ujrzałam Justina. Jego mina wyrażała zdziwienie i niezadowolenie.
-Co ty tu robisz ćpunko? - zapytał. Zaniemówiłam. On uważał mnie za ćpunkę? Po co tu w ogóle przyszłam?
-Justin, sam się ze mną umówiłeś.
-Chyba musiałem być nieźle naje****- zaśmiał się odwracając głowę w bok, nagle obok niego stanął jakiś chłopak, który również się śmiał, wyglądał na zawstydzonego.
-Pisaliśmy dziś SMS'y. - powiedziałam speszona.
-Chyba ci się coś popie....dobra, wejdź - Justin prawie się posikał ze śmiechu. Miałam ochotę dać mu z liścia prosto w tę jego piękną twarzyczkę. Jego kolega też był niczego sobie.
-Jak ci tam było?
-Julia.
-No tak, Julia. Nie pisałem z tobą, Julio żadnych sms'ów.- powiedział ledwo, jego kolega nie mógł wytrzymać ze śmiechu.
-Ziom, to ja pisałem. - wyznał kolega Jussa
-Ach...- westchnęłam załamana.
-Może, niech ona u nas zostanie? - zapytał kolega.
-Julia.- powiedziałam podając mu dłoń.
-Maxym.- odwzajemnił uścisk dłoni.
-Uhuhu, widzę, ze ktoś tu komuś przypadł do gustu.- wrzasnął mi do ucha Justin
-Spadaj.- odepchnęłam go uderzając pięścią w jego klatkę piersiową
-Pamiętaj, że to mój dom i spadać możesz ty.
-Zostaw ją. - powiedział słodko Maxym. - Niech spędzi znami wieczór albo noc- po chwili dodał.
-Z chęcią- odpowiedziałam uradowana.
-Hola, hola, to mój dom i ja tu rządzę. - powiedział Juss
-Przecież jesteśmy kumplami. - prosił Maxym
-Dobra, ale ja spadam do kina z Olivcią. Zostaniecie sami. Tylko proszę, nie wtrącajcie w to osoby trzeciej, jeśli wiecie o co chodzi.- zaśmiał się Juss, po czym włożył palec wkazujący głęboko do buzi. Maxym śmiał się, a ja zrobiłam obrzydzoną minę.
-Nie bądź obleśny, Justin. Co za dziecinada...
-Dobra, dobra, ja już idę, bo pani Olivia mi da niezły wycisk jak się spóźnię.- Juss wyszedł. Zostałam sama z Maxem.
-No to co robimy?- zapytał przyciągając mnie do ciebie.
-Masz jakieś propozycje?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Maxym trzymał mnie w talii. Jego dotyk przybierał mnie o dreszczyk podniecenia.
-Oczywiście, że mam. Możemy pobawić się w dom. Ty będziesz d...
-Tak, tak, ja będę dom, a ty będziesz pukał..Wszyscy jesteście tacy sami. - przerwałam mu, zarzuciłam torebkę przez ramię i już chciałam wyjść, ale Maxym zatrzymał mnie.
-Nie bądź taka. Wiem, że tego chcesz.
-Hę? Szczyt bezczelności i dziecinady! Chłopcze, masz osiemnaście lat.
-No właśnie, jesteśmy oboje pełnoletni. Nie pobawimy się jak... dorośli? - przybliżył się do mnie. Była to niebezpieczna odległość.
-Masz rację. Przepraszam, po prostu jestem tchórzem.
-Dziewczyno, przecież się zabezpieczymy.
-Nie, po prostu NIE.-byłam zdecydowana i stanowcza.
-Dobra, obejrzymy jakiś film, ale horror! - postanowił chlopak.
-Jasne, ale będę się do ciebie przytulać.
-Mi pasuje.
Chwilę wahałam się czy zapukać, w końcu się odważyłam. Długo nikt nie otwierał, aż wkrótce to się wydarzyło. W drzwiach ujrzałam Justina. Jego mina wyrażała zdziwienie i niezadowolenie.
-Co ty tu robisz ćpunko? - zapytał. Zaniemówiłam. On uważał mnie za ćpunkę? Po co tu w ogóle przyszłam?
-Justin, sam się ze mną umówiłeś.
-Chyba musiałem być nieźle naje****- zaśmiał się odwracając głowę w bok, nagle obok niego stanął jakiś chłopak, który również się śmiał, wyglądał na zawstydzonego.
-Pisaliśmy dziś SMS'y. - powiedziałam speszona.
-Chyba ci się coś popie....dobra, wejdź - Justin prawie się posikał ze śmiechu. Miałam ochotę dać mu z liścia prosto w tę jego piękną twarzyczkę. Jego kolega też był niczego sobie.
-Jak ci tam było?
-Julia.
-No tak, Julia. Nie pisałem z tobą, Julio żadnych sms'ów.- powiedział ledwo, jego kolega nie mógł wytrzymać ze śmiechu.
-Ziom, to ja pisałem. - wyznał kolega Jussa
-Ach...- westchnęłam załamana.
-Może, niech ona u nas zostanie? - zapytał kolega.
-Julia.- powiedziałam podając mu dłoń.
-Maxym.- odwzajemnił uścisk dłoni.
-Uhuhu, widzę, ze ktoś tu komuś przypadł do gustu.- wrzasnął mi do ucha Justin
-Spadaj.- odepchnęłam go uderzając pięścią w jego klatkę piersiową
-Pamiętaj, że to mój dom i spadać możesz ty.
-Zostaw ją. - powiedział słodko Maxym. - Niech spędzi znami wieczór albo noc- po chwili dodał.
-Z chęcią- odpowiedziałam uradowana.
-Hola, hola, to mój dom i ja tu rządzę. - powiedział Juss
-Przecież jesteśmy kumplami. - prosił Maxym
-Dobra, ale ja spadam do kina z Olivcią. Zostaniecie sami. Tylko proszę, nie wtrącajcie w to osoby trzeciej, jeśli wiecie o co chodzi.- zaśmiał się Juss, po czym włożył palec wkazujący głęboko do buzi. Maxym śmiał się, a ja zrobiłam obrzydzoną minę.
-Nie bądź obleśny, Justin. Co za dziecinada...
-Dobra, dobra, ja już idę, bo pani Olivia mi da niezły wycisk jak się spóźnię.- Juss wyszedł. Zostałam sama z Maxem.
-No to co robimy?- zapytał przyciągając mnie do ciebie.
-Masz jakieś propozycje?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Maxym trzymał mnie w talii. Jego dotyk przybierał mnie o dreszczyk podniecenia.
-Oczywiście, że mam. Możemy pobawić się w dom. Ty będziesz d...
-Tak, tak, ja będę dom, a ty będziesz pukał..Wszyscy jesteście tacy sami. - przerwałam mu, zarzuciłam torebkę przez ramię i już chciałam wyjść, ale Maxym zatrzymał mnie.
-Nie bądź taka. Wiem, że tego chcesz.
-Hę? Szczyt bezczelności i dziecinady! Chłopcze, masz osiemnaście lat.
-No właśnie, jesteśmy oboje pełnoletni. Nie pobawimy się jak... dorośli? - przybliżył się do mnie. Była to niebezpieczna odległość.
-Masz rację. Przepraszam, po prostu jestem tchórzem.
-Dziewczyno, przecież się zabezpieczymy.
-Nie, po prostu NIE.-byłam zdecydowana i stanowcza.
-Dobra, obejrzymy jakiś film, ale horror! - postanowił chlopak.
-Jasne, ale będę się do ciebie przytulać.
-Mi pasuje.
INFORMACJA!
Jak podoba wam się nowy wygląd bloga? Piszcie w komentarzach:)
INFO!
Rozdział dodaję wtedy, gdy pod poprzednim jest minimum 10 komentarzy od różnych osób!
Proszę o obserwowanie mnie i komentowanie, to mnie motywuje :D
INFO!
Rozdział dodaję wtedy, gdy pod poprzednim jest minimum 10 komentarzy od różnych osób!
Proszę o obserwowanie mnie i komentowanie, to mnie motywuje :D
Rozdział 6
♥ ♥ ♥
Napiszę do niego! Wzięłam telefon, ręce mi się trzęsły jak szalone
Do Justin♥
Hej, jak u ciebie, Justin?
Ech..Myślałam, że nie odpisze, aż usłyszałam znany mi dobrze dźwięk przychodzącego sms'a
Od Justin♥
Yyy..Justin? Witam nieznajoma istotko. Mam nadzieję, że płeć żeńska? ^_^
Ach te Justinowe podrywy. Nie spodziewałam się, że będzie taki miły.
Do Justin♥
Pytasz o płeć...Po co pytasz, nie lepiej sprawdzić? :D hihi
Od Justin♥
Uu, jaka miła propozycja. A tak serio, to chodzisz do tej samej szkoły co ja? Skąd masz mój numer i kim jesteś?
Do Justin♥
Za dużo pytań na raz! Poczekaj, wkrótce się dowiesz. Tak, chodzę.
Od Justin♥
Przyjdź dziś do mnie do domu, mieszkam przy ulicy Villeyton 69
Zachichotałam, gdy zobaczyłam numer 69. Chyba byłam zbyt dziecinna i niedojrzała..
Do Justin♥
Wstydzę się, boję się, że ci się nie spodobam...
Od Justin♥
Już na ciebie czekam! Buźki :*
Wystraszyłam się. Mam tam iść...Czy nie? Nie wiedziałam co zrobić. Z jednej strony chciałam spotkać się z Justinem, a z drugiej..Przecież on ma dziewczynę, nie mogę zepsuć ich związku.
Hola, hola...To on mnie zaprosił, więc nie ja psuję związek! Muszę tam pójść, przecież się umówiliśmy. Co na siebie włożyć... W końcu zdecydowałam się na bluzę z napisem "SWAG", legginsy w kwiaty i calutkie czarne vansy. Włosy uczesałam w wysoką kitę. Och tak, spodobam mu się. Albo...albo nie...
Wyszłam z domu podniecona, ale równocześnie wystraszona. Co jeśli, gdy tylko mnie zobaczy spławi mnie? Wkrótce doszłam do domu Justina. Chwilę wahałam się czy zapukać, aż w końcu się odważyłam.
Napiszę do niego! Wzięłam telefon, ręce mi się trzęsły jak szalone
Do Justin♥
Hej, jak u ciebie, Justin?
Ech..Myślałam, że nie odpisze, aż usłyszałam znany mi dobrze dźwięk przychodzącego sms'a
Od Justin♥
Yyy..Justin? Witam nieznajoma istotko. Mam nadzieję, że płeć żeńska? ^_^
Ach te Justinowe podrywy. Nie spodziewałam się, że będzie taki miły.
Do Justin♥
Pytasz o płeć...Po co pytasz, nie lepiej sprawdzić? :D hihi
Od Justin♥
Uu, jaka miła propozycja. A tak serio, to chodzisz do tej samej szkoły co ja? Skąd masz mój numer i kim jesteś?
Do Justin♥
Za dużo pytań na raz! Poczekaj, wkrótce się dowiesz. Tak, chodzę.
Od Justin♥
Przyjdź dziś do mnie do domu, mieszkam przy ulicy Villeyton 69
Zachichotałam, gdy zobaczyłam numer 69. Chyba byłam zbyt dziecinna i niedojrzała..
Do Justin♥
Wstydzę się, boję się, że ci się nie spodobam...
Od Justin♥
Już na ciebie czekam! Buźki :*
Wystraszyłam się. Mam tam iść...Czy nie? Nie wiedziałam co zrobić. Z jednej strony chciałam spotkać się z Justinem, a z drugiej..Przecież on ma dziewczynę, nie mogę zepsuć ich związku.
Hola, hola...To on mnie zaprosił, więc nie ja psuję związek! Muszę tam pójść, przecież się umówiliśmy. Co na siebie włożyć... W końcu zdecydowałam się na bluzę z napisem "SWAG", legginsy w kwiaty i calutkie czarne vansy. Włosy uczesałam w wysoką kitę. Och tak, spodobam mu się. Albo...albo nie...
Wyszłam z domu podniecona, ale równocześnie wystraszona. Co jeśli, gdy tylko mnie zobaczy spławi mnie? Wkrótce doszłam do domu Justina. Chwilę wahałam się czy zapukać, aż w końcu się odważyłam.
WASZE BLOGI
Pod tym postem dajcie linki do swoich blogów! :)
Polecam je wszystkie.
Jeśli już tu jesteś, odwiedź blogi, które są zamieszczone w komentarzach! ^^
PS. DZIĘKUJĘ! JEST PONAD 3600 WYŚWIETLEŃ, A BLOG POWSTAŁ WCZORAJ :)
<3 Jesteście niesamowici!
Polecam je wszystkie.
Jeśli już tu jesteś, odwiedź blogi, które są zamieszczone w komentarzach! ^^
PS. DZIĘKUJĘ! JEST PONAD 3600 WYŚWIETLEŃ, A BLOG POWSTAŁ WCZORAJ :)
<3 Jesteście niesamowici!
Rozdział 5
♥ ♥ ♥
-Jak dobrze, że dziś sobota. Z takim kacem do szkoły bym nie była w stanie iść. - westchnęła Vicki
-Tsa...Trzeba było nie pić i nie namawiać mnie na prochy. - przewróciłam oczami zatrzymując wzrok na Victorii.
-Kicia, nie trzeba było ciebie długo namawiać, uwierz.
-Dobra.. dziękuję wam, że mnie tu przyprowadziliście. Ej... kocham was, noo- powiedziałam po czym przytuliłam mocno do siebie nowych przyjaciół, o ile mogę ich tak nazwać.
-My ciebie też- pisnęła cicho Vicki.
-No właśnie..- szepnął Thomas, on chyba coś sugerował, niestety nic takiego nie przychodziło mi na myśl.
-Co dzisiaj robimy? Kolejny melanż?- zaczęłam skakać po łóżku jak mała dziewczynka, a dokładniej jak moja rozwydrzona, rozpieszczona, cholerna, ośmioletnia siostra. Tak właśnie, miałam siostrę.
-Ugh...Nie wspominaj o melanżach, bo na samą myśl chce mi się zwrócić śniadanie.- zaprotestowała Vicki
-Ej! Nic nie mówiliście mojej mamie, prawda?
-Powiedzieliśmy jej, że zasnęłaś.
-Ale o prochach nic? - wystraszyłam się.
-Nic, wisienko. - powiedział Thom
-No ej! - zaśmiałam się i rzuciłam poduszką w Thomasa
-Vicki...Miałaś mi coś dać, pamiętasz? - zapytałam z nadzieją
-Ach tak! Na tej karteczce zapisany jest jego numer.
-Kogo? - spytał Thomas
-Justina- odpowiedziałam przełykając głośno ślinę.
Victoria pożegnała się i wyszła z domu. Zostałam sama, z Thomasem.
-Wiesz...- zaczął łapiąc mnie za dłoń.
-Wiesz, nie mam ochoty na jednorazowe figle. Moja mama jest na dole i..- zaczęłam
-Przestań! Nie o to mi chodzi- zaśmiał się.
-Myślałam, że już każdemu o to chodzi.
-Nie, naprawdę. Ja tylko chciałem ci powiedzieć, że..
-Że jesteś głodny? Już idę po jakieś kanapki, też jestem głodna, poczekaj tu- przerwałam mu, mówiła szybko i niezrozumiale, pobiegłam w stronę drzwi.
-Stój! - zatrzymał mnie Thom
-Ach dobra. - westchnęłam. Podeszłam do niego, usiadłam rozkrakiem na jego kolanach.- Ale możemy się tylko całować- powiedziałam.
-Dziewczyno, szanuj się i zejdź ze mnie.- zaśmiał się Thomas, lekko mnie odepchnął ze swoich kolan.
-Ha! To był test. Faktycznie na tym ci nie zależy. To dobrze. Vicki będzie szczęśliwa z tobą.
-Kiedy ja nie chcę być z Vicki! - oburzył się.
-Ale... Jak to? -przełknęłam ślinę
-Normalnie. Kocham inną. Z resztą..Musze już iść, narazie. - Rzucił oschle, po czym wyszedł.
Nie zatrzymywałam go. Szybko złapałam za telefon i karteczkę, na której widniał numer do Justina. Chciałam napisać sms'a, ale się wahałam. W końcu postanowiłam. Napiszę do niego...
-Jak dobrze, że dziś sobota. Z takim kacem do szkoły bym nie była w stanie iść. - westchnęła Vicki
-Tsa...Trzeba było nie pić i nie namawiać mnie na prochy. - przewróciłam oczami zatrzymując wzrok na Victorii.
-Kicia, nie trzeba było ciebie długo namawiać, uwierz.
-Dobra.. dziękuję wam, że mnie tu przyprowadziliście. Ej... kocham was, noo- powiedziałam po czym przytuliłam mocno do siebie nowych przyjaciół, o ile mogę ich tak nazwać.
-My ciebie też- pisnęła cicho Vicki.
-No właśnie..- szepnął Thomas, on chyba coś sugerował, niestety nic takiego nie przychodziło mi na myśl.
-Co dzisiaj robimy? Kolejny melanż?- zaczęłam skakać po łóżku jak mała dziewczynka, a dokładniej jak moja rozwydrzona, rozpieszczona, cholerna, ośmioletnia siostra. Tak właśnie, miałam siostrę.
-Ugh...Nie wspominaj o melanżach, bo na samą myśl chce mi się zwrócić śniadanie.- zaprotestowała Vicki
-Ej! Nic nie mówiliście mojej mamie, prawda?
-Powiedzieliśmy jej, że zasnęłaś.
-Ale o prochach nic? - wystraszyłam się.
-Nic, wisienko. - powiedział Thom
-No ej! - zaśmiałam się i rzuciłam poduszką w Thomasa
-Vicki...Miałaś mi coś dać, pamiętasz? - zapytałam z nadzieją
-Ach tak! Na tej karteczce zapisany jest jego numer.
-Kogo? - spytał Thomas
-Justina- odpowiedziałam przełykając głośno ślinę.
Victoria pożegnała się i wyszła z domu. Zostałam sama, z Thomasem.
-Wiesz...- zaczął łapiąc mnie za dłoń.
-Wiesz, nie mam ochoty na jednorazowe figle. Moja mama jest na dole i..- zaczęłam
-Przestań! Nie o to mi chodzi- zaśmiał się.
-Myślałam, że już każdemu o to chodzi.
-Nie, naprawdę. Ja tylko chciałem ci powiedzieć, że..
-Że jesteś głodny? Już idę po jakieś kanapki, też jestem głodna, poczekaj tu- przerwałam mu, mówiła szybko i niezrozumiale, pobiegłam w stronę drzwi.
-Stój! - zatrzymał mnie Thom
-Ach dobra. - westchnęłam. Podeszłam do niego, usiadłam rozkrakiem na jego kolanach.- Ale możemy się tylko całować- powiedziałam.
-Dziewczyno, szanuj się i zejdź ze mnie.- zaśmiał się Thomas, lekko mnie odepchnął ze swoich kolan.
-Ha! To był test. Faktycznie na tym ci nie zależy. To dobrze. Vicki będzie szczęśliwa z tobą.
-Kiedy ja nie chcę być z Vicki! - oburzył się.
-Ale... Jak to? -przełknęłam ślinę
-Normalnie. Kocham inną. Z resztą..Musze już iść, narazie. - Rzucił oschle, po czym wyszedł.
Nie zatrzymywałam go. Szybko złapałam za telefon i karteczkę, na której widniał numer do Justina. Chciałam napisać sms'a, ale się wahałam. W końcu postanowiłam. Napiszę do niego...
Subskrybuj:
Posty (Atom)