niedziela, 22 września 2013

Rozdział 28




  Wbiegłam do domu jak jakieś dzikie zwierze. Byłam roztrzęsiona i trochę trzęsłam się z zimna. 
-Mamo! - wydarłam się wniebogłosy. Już po chwili usłyszałam jak ktoś biegnie po schodach. To była ona. Zapłakana, załamana, ale piękna jak zawsze. Wtuliła się we mnie z całych sił.
-Boże! - płakała jak szalona. Łzy zalały jej twarz i rozmazały tusz do rzęs. Tuliłyśmy się do siebie, a ona wciąż nie mogła uwierzyć w to, że byłam obok niej. Spojrzała mi prosto w oczy. - Wszystko w porządku? - spytała dławiąc się łzami. 
-Tak, jest dobrze... - podciągnęłam nosem, ja także płakałam. Bałam się, że już nigdy nie zobaczę mamy, że Justin mnie zabije, ale najwidoczniej zdarzył się cud i mój los się odmienił. 
-Jak udało ci się uciec? I dlaczego porywacz nie odbierał telefonu?! Na całe szczęście policja się nim zajmie! - na jej twarzy pojawił się uśmiech. Ja, natomiast, zamarłam. Co to miało znaczyć? Co jeśli Justin pójdzie za kraty? Nie wytrzymałabym tego. Ja go naprawdę kochałam.
-Ale...On sam mnie wypuścił...I..ten...no...Mnie porwała taka Olivia! Zazdrosna koleżanka z klasy, która chciała mojej kasy. O, widzisz jak zrymowałam? Na całe szczęście ten chłopak, z którym rozmawiałaś przez telefon, wypuścił mnie. To ona go zmusiła do porwania. Naprawdę. Mamo, odwołaj to! On nie może pójść do więzienia. Ja go kocham!
-Co?! Poczekaj, to za wiele - mama usiadła na fotelu, głośno przełknąwszy ślinę poczęła myśleć. Najprawdopodobniej układała sobie w głowie to wszystko.  -Czyli zakochałaś się w jakimś starym gwałcicielu? - spytała, po czym westchnęła głośno, jakby bezsilnie.
-Nie, mamo! Justin to mój kolega z klasy, został zmanipulowany, robił to co kazała mu Olivia, ona go szantażowała. Ja go kocham, najbardziej pod słońcem! 
-Victoria i Thomas przez całe trzy dni szukali cię bezustannie, wszędzie! Ja jeździłam autem pytałam przechodniów..Boże! Wiesz jak my wszyscy rozpaczaliśmy?! Cała twoja klasa się tym bardzo przejęła. Trzy dni bez ciebie były jak wieczna męka. Jak dobrze, że jesteś tu cała i zdrowa! - objęła mnie i ucałowała. 
-Mamo...Justin zaproponował mi mieszkanie razem. Jestem pełnoletnia, więc chyba mogę, co?
-Co?! Zostawisz mnie teraz?- zdenerwowała się.
-Nie, mamo, będę u ciebie codziennie, ale przeprowadzę się do niego. Proszę, ja naprawdę go kocham.
-Skoro go kochasz, to nie mogę ci zabronić. Twoje szczęście jest moim szczęściem. - westchnęła z lekkim matczynym uśmieszkiem.
-Kocham cię mamo- pocałowałam ją w zarumieniony ze szczęścia polik.
-Ja cię też córciu. 
-Mamo, to ja się spakuję.
-Dobrze...Ale masz mnie odwiedzać codziennie i czasem zostawać na noc! 
-Tak mamo, obiecuję. - uśmiechnęłam się od ucha do ucha i pobiegłam na górę, do mojego pokoju. Wyjęłam z szafy walizkę, przy okazji zwalając sobie na głowę kilka ciuszków. Spakowałam wszystko co potrzebne: kilkanaście bluzek, bluzy, kilka par spodni, jakieś legginsy, buty, bieliznę, miniówki, musiałam przecież wyglądać seksownie dla Justina, kosmetyki i wiele, wiele innych niezbędnych rzeczy. Juss mieszkał dość blisko mnie, więc w każdej chwili mogłam wracać do mamy. Gdy już się spakowałam, przeklnęłam kilka razy, bo walizka nie chciała się dopiąć, ucałowałam mamę, obiecałam kolejny raz, że wrócę nad ranem, musiałam przywitać się z siostrą i wyszłam. Byłam uradowana tym, że wreszcie zamieszkam z chłopakiem. Miałam mnóstwo planów na przyszłość z nim. 
--------------------------------------------------------
znów krótki :/, niedługo kolejny!
ps. dodałam zdjęcie swojej mordy:Dmacie: klik
+ pytanie: chcecie choć jeden zboczony rozdział?

Obserwatorzy