niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 21


  Justin chwycił mnie za nadgarstki, tak jakby bał się, że go odepchnę.  Spojrzał mi prosto w oczy, po  czym zaczął całować mnie w szyję. Robił to doskonale, lecz ciut za mocno, był kompletnie nieczuły. W tym czasie nie myślałam o przyjemnościach, tylko o tym, że jak najszybciej muszę stąd uciec. Wtedy, gdy Justin posunął się za daleko, bo włożył swoje ręce pod moją bluzkę i powoli przenosił je wyżej, wpadłam na pomysł. 
-Dość Juss...-szepnęłam, on nic sobie z tego nie robił. - Dostaniesz pieniądze. - mruknęłam mu seksownie do ucha.
-A dostanę ciebie? - zaśmiał się słodko.
-Justin, dlaczego mi to robisz?! Uwierz, z chęcią bym się z tobą przespała bez tego całego cyrku! - zawołałam z lamentem. 
-Nie jesteś gotowa? - spytał.
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! Wypuść mnie! Mam telefon w kieszeni, zaraz zadzwonię po policję. - rzekłam, po chwili zaczęłam tego żałować. Justin rzucił się na mnie. Chciał zabrać wspomniany telefon.
-Justin, nie masz prawa zabierać mi telefonu!
-Dobrze, żyjmy według prawa, nie zabiorę ci tego telefonu. - westchnął, po czym przestał się szarpać. Uspokoiłam się, ale tylko na moment, bo za chwilę Justin znów na mnie się rzucił, odpiął mi rozporek, chciał ściągnąć spodnie. Zaczęłam go szarpać, bić, drapać, robić wszystko, aby zostawił mnie w spokoju, on miał to kompletnie gdzieś. Ściągnął mi spodnie. Bałam się najgorszego. Był silny, nie miałam szans się przed nim obronić. Na całe szczęście albo i nieszczęście.. on chciał po prostu telefonu, który znajdował się w kieszeni.
-Justin! - warknęłam. On zaśmiał się, zabrał spodnie i wyszedł z piwnicy. Znów zaczęłam się trząść. Było mi cholernie zimno, w dodatku byłam w samych majtkach. Nie miałam pojęcia, która była godzina, nie wiedziałam czy był dzień, czy może noc.
---------------------------------------------------------------
To mój ostatni rozdział przed wyjazdem :) 
Pod poprzednim było tylko 9 komentarzy, liczę na więcej...
Nawet nie wiecie ile ja dla was robię, właśnie powinnam się pakować, bo niedługo wyjeżdżam, a ja piszę post! :D
Kochani! Jeśli do 8 września (moje urodziny*_*) będzie 50 tysięcy wyświetleń, to będę happy. Chyba założę potem kolejnego bloga!
Macie na to 2 tygodnie, no i proszę o komentarze<3
Jeśli możecie to proszę też o trzymanie kciuków i modlitwę, abym szczęśliwie doleciała i wróciła, bo boję się samolotu:(
Kocham was<3 Będę pisała rozdziały, które dodam 8 września:)
Papa, do zobaczenia niedługo.


Rozdział 20


 To było dziwne połączenie miłości z nienawiścią, dobra i zła, bezpieczeństwa i strachu. Mimo, że bałam się porywacza, czułam się w jego objęciach wyjątkowo dobrze. Dziwiłam się samej sobie. Spojrzałam na jego włosy, przecież zdjęłam mu czapkę. 
Odsunęłam się o krok krzycząc wniebogłosy "Justin!". Płakałam, płakałam cholernie. Nie mogłam w to uwierzyć. Tak bardzo chciałam wykrzyczeć mu prosto w twarz co o nim myślę, chciałam mu powiedzieć, że go nienawidzę, że jest okropny i chce zniszczyć mi życie. Nic takiego jednak nie zrobiłam. Justin zdjął tę dziecinną bandamkę i okulary. Płakałam, a on patrzył na mnie, jakby nic do niego nie docierało. W jego piwnych oczach dostrzegłam znajomy błysk, chyba wtedy wpadł na pomysł albo coś sobie przypomniał.
-Jesteś moją zakładniczką- powiedział twardo jakby przed siebie, swoje słowa  kierował w dal.
-Chcesz forsy?! - wydarłam się.
-Cicho bądź wstrętna kretynko! - warknął wrednie.
-Justin...- nie dowierzałam w to co słyszałam. -Jak możesz mi to robić?!- nadal byłam roztrzęsiona, nadal płakałam.
-Jak chcesz możemy się pobawić...- mruknął Justin podchodząc powoli do mnie.
-W to, że mnie wypuścisz?!- pojawiła się nadzieja.
-Nie, w znacznie przyjemniejszą zabawę. - był coraz bliżej, powoli czułam jego ciepły oddech, w piwnicy było bardzo zimno, czułam, że się trzęsę.
-Mogę cię rozgrzać- mruknął mi Justin do ucha. Już po chwili czułam jak przejeżdża mi palcem po szyi. 
---------------------------------------------------
hej! możliwe, że to mój ostatni post :/
będę pisała posty, a dodam je 8 września, w moje urodzinkii!
♥ 
bo wtedy wrócę, a nie bede miala internetu :/ chyba, że wejdę na chwilkę tak w połowie moich wakacji na internet,aby dodać, ale za to się płaci:/
kocham was bardzo mocno! trzymajcie proszę za mnie kciuki, bo lecę samolotem i się boję :(
dziękuję wam za wszystko!<3

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 19


 Właśnie w tym momencie dostałam czymś ciężkim i twardym w głowę. Przewróciłam się tracąc przytomność. Nie mam pojęcia co działo się dalej. Obudziłam się leżąc w jakimś dziwnym, szarym pomieszczeniu, to była chyba piwnica. Jej wygląd lekko mnie przerażał. Dookoła było ciemno, więc niewiele widziałam, ale zauważyłam mnóstwo wielkich, obrzydliwych pajęczyn. Zaczęłam krzyczeć ile sił, w dodatku cholernie bolała mnie głowa.
-P o m o c y! - krzyczałam pukając, a raczej trzaskając w drzwi wszystkim co się da. Obok mnie było jakieś krzesło, więc nim także rzuciłam co spowodowało doszczętne połamanie. Bardzo chciałam, aby ktoś mnie w końcu usłyszał. Nie wytrzymałam, moje nerwy puściły. Nikt do mnie nie schodził, słyszałam tylko szeleszczący odgłos ciszy. Z oczu zaczęły wypływać łzy i wkrótce to się stało...rozbeczałam się jak dzieciak, który chce jeść. Tak bardzo chciałam krzyknąć "mamo! ratuj!", ale bałam się, że jeszcze ktoś to usłyszy. Ktoś mnie porwał. I właśnie w tym momencie doszłam do tego wniosku. Wcześniej byłam zbyt roztrzęsiona, zbyt wystraszona i zdziwiona całą sytuacją. Dopiero, gdy troszkę ochłonęłam, postanowiłam, że zachowam zdrowy rozsądek i przemyślę to wszystko. Długo rozmyślałam nad tym kto to może być. Najbardziej podejrzewałam Roberta, który na złość opowiadał mi o Justinie, tylko po to, aby zamazać swoją winę. Mydlił mi oczy i myślał, że zmienię swoje zdanie o Jussie. Stałam blisko drzwi, bo bałam się iść w głąb tej ciemnej pustki.
Znów zaczęłam pukać, starałam się robić to jak najmocniej. To całe porwanie to pewnie jakaś pomyłka! Nagle ktoś zaczął zbliżać się. Usłyszałam skrzypienie schodów. Cofnęłam się lekko do tyłu. Dźwięk odkluczania drzwi był dla mnie jak wybawienie. Do "piwnicy" wszedł wysoki, przypuszczałam, że mężczyzna. Na głowie miał czarną czapkę z daszkiem, okulary przeciwsłoneczne zakrywały jego oczy, a usta zasłonięte były czarną bandamką. Ubrany miał czarny kombinezon. Zakluczył drzwi i podszedł do mnie. Zaczęłam go błagać.
-Proszę cię! Proszę! Wypuść mnie. - płakałam. 
On podszedł i chamsko dał mi z liścia. Chciałam wstać i rzucić się na niego z pięściami, ale nie byłam aż tak odważna. Po prostu usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać jeszcze mocniej niż wcześniej. On stał nade mną, nie odzywał się. 
-W jakim celu mnie tu zamykasz? 
Nie otrzymałam odpowiedzi. 
Nie wytrzymałam, wstałam i rzuciłam się na porywacza zdejmując mu czapkę, on chwycił mnie w pasie. Rękoma obejmowałam jego szyję. Przytulił mnie. To było naprawdę dziwne. 

-------------------------------------------------------------------
KOCHANI! ZŁE INFO!
Sprawdziłam teraz dokładnie to o tym blogger na androida i iphone i 
... trzeba mieć do tego internet! :( Więc, przepraszam was, bardzo!
Będę natomiast pisała duużo rozdziałów, które opublikuję od razu, gdy przyjadę
do domu 8 września, jeśli nie opublikuję 8 września nic, to chyba znaczy, że coś mi się stało :o
PRZEPRASZAM:(
mój facebook - 
https://www.facebook.com/liliofficial.0
akceptuję zaproszenia, zapraszam również do lajkowania i komentowania zdjęć.
mój ask - 
http://ask.fm/r0ks0n
   

piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 18


 Nie odpowiedziałam na to pytanie. Łzy napłynęły mi do oczu, poczułam, jakby zaraz miał zawalić się mój świat. Dopiero w chwili, gdy widziałam mamę leżącą na szpitalnym łóżku, podłączoną do przeróżnych kabelków, poczułam jak bardzo ją kocham. Robiła dla mnie tak wiele! Od chwili poczęcia była przy mnie, aż do teraz. Uczyła mnie mówić i chodzić, chroniła mnie przed złem, sprawiała, że czułam się bezpiecznie. Już od chwili, gdy się urodziłam musiała być dla mnie również ojcem, choć to nie zastąpiło ojcowskiej miłości, której nigdy w życiu nie poczułam. Starała się, abym zawsze była najedzona, napita, wyspana i szczęśliwa. Chciała dla mnie jak najlepiej. Pracowała ciężko, aby  mi coś kupić, aby mieć za co żyć. I choć często wpadała w szał i była na mnie wściekła, gdy coś złego zrobiłam, była moją mamą. A ja nie zawsze ją doceniałam. W takich chwilach zawsze się tego żałuje. Lekarz wszedł na salę. Miałam wielką nadzieję, że powie, iż wszystko jest okej.
Tak też było. Trochę mnie to zdziwiło, gdyż często miałam tak, że nadzieja okazywała się tylko nadzieją, nic poza tym. Nie tym razem.
-Wyniki są dobre, może pani już jutro wrócić do domu. - oznajmił spokojnie lekarz trzymając w ręce jakieś papiery.
-Uffff- odetchnęłam z ulgą.
-Mamusiu! - Roxy rzuciła się jej na szyję.
-Nie przemęczaj tak mamy, nie wolno jej się także stresować, bo stan może się pogorszyć.
-Dobrze...- Roxana wystraszyła się wysokiego pana w średnim wieku z wąsem i łysą głową.
 -Będzie dobrze- próbowała pocieszyć ją mama.
-Wszyscy mamy taką nadzieję- dodałam. 
-Trzeba być dobrej myśli. - lekarz wyglądał na wiecznie niezadowolonego.
-Ktoś musi przywieźć mi tu jakieś ubrania, kosmetyki i tak dalej.- rzekła mama spoglądając jednym okiem na mnie.
-Tak, mamuś, pojadę autobusem. Spakuję wszystko co potrzebne, niedługo wrócę.
-Dziękuję, kochanie. - mama uśmiechnęła się, chyba pierwszy raz od czasu, gdy przyjechałam.
Wyszłam ze szpitala i pobiegłam na przystanek autobusowy. Autobus jadący w stronę mojego domu trochę się spóźniał, ale w końcu doczekałam się jego przyjazdu. Wsiadłam do niego z niechęcią. Nie lubiłam telekomunikacji miejskiej, gdyż nie lubiłam tłoku. Dla mojej rodzinki kompletnie nie pasowały autobusy, gdyż pochodziłam z dość, nie chwaląc się, bogatej rodziny.
Wkrótce dojechałam na miejsce. I właśnie wtedy się to wydarzyło. Coś, co zmieniło moje życie już na zawsze, coś czego nigdy w życiu bym się nie spodziewała. 

------------------------------
SIEMA!
Dobre info.
Mam już aplikację blogger, więc nie będzie żadnej przerwy w pisaniu! Będę starała się często pisać na tablecie:) 
Najwięcej rozdziałów będzie, gdy będę leciała samolotem czyli
25.08  od OKOŁO godziny 16  do 21 czasu polskiego 

Rozdziały

BOHATEROWIE
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7 
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28

INFORMACJA (2) + ZADAJEMY PYTANIA!

Hej! :)
Dziękuję wam za miłe komentarze pod postem Informacja. 
Myliłam się, nie macie mnie w dupie, bo pod rozdziałem 17 pojawiło się aż powyżej 60 komentarzy, jesteście wszyscy z osobna niesamowici!
Cóż mam zrobić? Wyjeżdżam tego 25.08 na dwa tygodnie zagranicę, nie mam androida tylko iphone, a żeby używać bloggera chyba trzeba mieć tam internet, nie? Jeśli mi się uda to będę dodawała posty, a jeśli nie, to...To blog będzie smutny i samotny przez 2 tygodnie:( Mam nadzieję, że nie zapomnicie wtedy o mnie. 
Co do postów, nie zrobię wam kary, będę dodawała :) Postaram się dodać kilka dziś i jutro. Dodam post dziś jeden na pewno około 20 godziny, może jeden wsześniej i kolejny później. Postaram się dodać też jutro minimum 1 czy tam 2.
Nie pytajcie wciąż o posty, tylko zaglądajcie na bloga co jakiś czas:)
Dziękuję wam naprawdę BARDZO!
Jest 20.000 wyświetleń! thank u :)
Pod tym postem zadawajcie pytania na mój temat, nie tylko o blogu, na niektóre z nich odpowiem w nowym poście! :D 

INFORMACJA

DRODZY CZYTELNICY! 
Nie wiem co się z wami stało.
Kiedyś pod moimi postami było po 40 komentarzy, często więcej! 
Teraz? 8-.-
Poza tym, kiedyś wyświetlenia bardzo szybko się zwiększały, a teraz? Rzadziej..
W związku z tym - kara (XD)
Będę dodawać rzadziej i będą 2 tygodnie przerwy od 25.08 do 08.09. Chciałam pisać w tamtym czasie przez tel, ale...Nie :)
Nie jestem wredna, po prostu.. Ja dla was tyle robię, siedzę przed komputerem godziny, aby stworzyć rozdział, TO NIE JEST TAKIE PROSTE JAK WAM SIĘ WYDAJE!
A wy?
Nie możecie zostawić po sobie komentarza?
Szkoda. 
Nie zależy mi na tym, aby ten blog był sławny, oczywiście, chciałabym, ale nie jest mi to potrzebne. Zależy mi na tym, abym miała DLA KOGO pisać!
Zrozumcie mnie.
Proszę o udostępnianie bloga na stronach,blogach, u znajomych, cokolwiek. Proszę.
I dziękuję za wszystko.

Rozdział 17


 Samochód był stary i brzydki, zdziwiło mnie, że jeszcze jeździ.
-Dziękuję! - rzuciłam się Robertowi na szyję, na jego bluzce zostały mokre ślady łez.
-Spoko, masz szczęście, że nie piłem. Co się stało? Gdzie jedziemy?
-Do szpitala,Yellow street! Przypuszczam, że chodzi o moją ośmioletnią siostrę, dziś miała gorączkę. Boję się, nawet nie wiesz jak bardzo.
-Spokojnie, jestem z tobą. Widziałem cię dziś z tym...Justinem. - powiedział tajemniczo, jakby z obawą.
-Tak, prosił mnie o udawanie swojej dziewczyny przed Olivią. - westchnęłam.
-Nie pakuj się w nic, co jest związane z nim. - Robert spojrzał prosto w moje oczy, był całkowicie poważny i pewny swojego.
-Co masz na myśli?
-Słyszałem, że Justin jest niebezpieczny.
-Co masz na myśli? - powtórzyłam, zdenerwowałam się, mój wzrok skierował się na usta Roberta, tak jakby dokładnie chciał wiedzieć co mówi.
-Kiedyś do naszej szkoły chodziła taka Weronika. Urocza blondyneczka o ciemnych oczach. Jej ojciec był prawnikiem, więc mogła cieszyć się ogromną forsą. Większość szkoły o tym wiedziała, ale Justin nie. Kiedy się dowiedział, spojrzał na nią złowieszczym wzrokiem. Od tamtej pory nikt Weroniki nie widział, jej rodziców także. To tylko podejrzenia, ale...
-Co to za bzdury! Robert, przestań. Juss taki nie jest, z resztą, jakieś porwania, uprowadzenia, to raczej tylko w filmach. To rzeczywistość, halo. - nie wierzyłam mu, choć muszę przyznać, ,ze wystraszyłam się.
-Jak chcesz, ja tylko ostrzegam.
Wkrótce dojechaliśmy na miejsce. Podziękowałam Robertowi i wybiegłam z samochodu. Kilkanaście metrów przede mną znajdował się stary, rozpadający się, szary i bury  budynek, przez chwilę zwątpiłam czy to na pewno dobry adres. Biegłam jak szalona, a do szpitala wbiegłam niczym tornado.              
-Gdzie pani tak pędzi?! - krzyczał za mną jakiś, chyba, lekarz. Nie odpowiedziałam, nie miałam czasu. Zatrzymałam się, by zadzwonić do mamy.
*przez telefon*                 
-Mamo?!
-Tak? - już nie płakała.
-Gdzie jesteście?
-Sala 4, możesz do nas wejść. - powiedziała, po czym rozłączyła się.
Na całe szczęście sala numer 4 była dość blisko. Powoli, ze spokojem otworzyłam szklane drzwi. 
Wbrew moim przypuszczeniom ujrzałam mamę leżącą na szpitalnym łóżku. Na sobie miała koszulę nocną. Na poduszce leżały jej rozpuszczone, długie, lśniące włosy. Wyglądała na zmęczoną, zapłakaną, śpiącą i chorą, wszystko w jednym. Obok niej siedziała Roxy, była czerwona od płaczu. Podbiegłam do łóżka wtulając się w mamę. Zaczęłam płakać. Nikt nie odzywał się przez dobre pięć minut. 
-Co się stało? - zapytałam z wahaniem, ze strachem, lękiem przed odpowiedzią.
-Mamusia zemdlała! Zadzwoniłam po karetkę! - Roxy skakała wokół mnie, była smutna i wściekła jednocześnie.
-Roxy! - przytuliłam ją mocno i pocałowałam w nosek. Może jednak nie jest takim głupim, małym gnomem? - Jak dobrze, że zadzwoniłaś po karetkę! 
-Mogę cię o coś zapytać na ucho? - spytała szarpiąc mój rękaw, po czym stanęła na palcach, starała się być wyższa.
-Czy mama umrze? - spytała szeptem. W tym momencie poczułam ukłucie, ukłucie prosto  w serce.
--------------------------------------- 
Informuję, że jeśli nadal będzie tak mało wyświetleń i komentarzy, nie będę dodawała rozdziałów! 
Jeśli komuś bardzo zależy na rozdziałach to niech rozsyła link do bloga do znajomych lub wstawi na swojego bloga:)
kocham was, ale proszę o komentarze :/


                               

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 16



   Do oczu podeszły mi łzy.
-Co się stało?! - wystraszyła się Vicki.
-Muszę jechać szybko do szpitala na Yellow street! Chyba coś z moją siostrą, dziś nie wyglądała najlepiej. - płakałam tak, że aż brakowało mi tchu, aby to wszystko wytłumaczyć.
-Spokojnie, będzie dobrze. Wszyscy tutaj pili, nie wiem czy ktoś może prowadzić, ale poszukam kogoś, zostań z Justinem. - powiedziała, po czym szybko pobiegła w stronę grupki jakichś chłopców. Widziałam tylko jak kiwali głowami na lewo i prawo. Justin przytulił mnie, był zimny i nieczuły. Przez cały czas, gdy było obok mnie, miałam dziwne, przerażające uczucie, któe gnębiło mnie od chwili, gdy go zobaczyłam. Z jednej strony coś do niego czułam, z drugiej strony bardzo się go bałam. Jego zaciśnięte usta, chytre oczy, w których co jakiś czas pojawiał się błysk nadziei lub  złości, był to zadziwiający błysk. W tamtej chwili nawet nie zwróciłam uwagi na jego oczy, nie patrzyłam na jego twarz, po prostu bałam się o siostrę. W głowie pisałam czarne scenariusze, jak zawsze, byłam pesymistką. Wiedziałam, że te scenariusze się nie sprawdzą, ale i tak bardzo się bałam.
-Justin...Czy ona umrze? - spytałam przez łzy z nadzieją, że Justin pocałuje mnie w głowę, przytuli i powie, że wszystko będzie dobrze.
-Nie wiem. Może tak, a może nie.
-Justin...- zaczęłam płakać jeszcze mocniej, on nic sobie z tego nie robił.
-Sorry. - rzucił oschle.
Odwróciłam się od niego tyłem, pobiegłam w stronę Vicki.
-Znalazłaś kogoś?! - byłam roztrzęsiona.
-Tak! Robert jeszcze się nie napił, zawiezie cię do szpitala. - Victoria wyglądała na szczęśliwą i podnieconą tym, że kogoś znalazła. Była naprawdę dobrą przyjaciółką, choć krótko się znałyśmy.
-Dziękuję! - przytuliłam się do niej bardzo mocno.
-Co jeśli to coś poważnego, potrzebna operacja lub coś? Może zorganizuję wtedy zbiórkę pieniędzy.
-Spokojnie, akurat moja rodzina ma dużo pieniędzy, nie chwalę się...- rzekłam. Justin w tym momencie spojrzał się na mnie, tak jakby zapaliła się nad jego głową żaróweczka, jak w bajkach. To wyglądało, jakby wpadł na jakiś pomysł.
-Serio? - spytał zamyślony.
Nie odpowiedziałam mu. Zdziwiłam się, ale nie miałam czasu na przemyślenia, pobiegłam do samochodu Roberta.
---------------------------------------------------------------------------------
Przypominam - nie ma mnie od 25.08 do 08.09 
UWAGA! Juss w tym oto opowiadaniu ma naprawdę zły charakter, ale proszę, zaczekajcie do końca :) Nie piszcie mi czegoś typu "stawiasz Justina w złym świetle" to tylko opowiadanie! Chcę, żeby było ciekawie, a gdyby każdy był milutki to by nie było.
NOWA NAZWA BLOGA TO: Abducted-Porwanie
(dla niekumatych ''abducted'' znaczy ''porwanie'':d)
To blog wciąz ten sam, tylko inna nazwa:)

Rozdział 15




 Ktoś nam przerwał tę naprawdę miłą przygodę. Oczywiście, była to Olivia. Szarpnęła Justina za bluzkę tak mocno, że ten od razu stanął na równych nogach. Wyglądała na wkurzoną, choć ciężko było mi odnaleźć jakąkolwiek emocję pod toną  makijażu.  
-Ooo, cześć Olivia- Justin zmiękczył  głos. Zrobił dumną minę. Podał mi rękę, chciał pomóc  wstać, złapałam go i za jego pomocą stanęłam, ale nie puściłam jego gorącej, seksownej dłoni. Olivia podeszła bliżej niego i przejechała tipsem po jego szyi, musiała mieć je naprawdę ostre, bo zostawiła po sobie długi, krwawy ślad. On nie odezwał się, nie ukazał bólu, był naprawdę silny i bardzo męski. 
-To moja dziewczyna, Julia- przedstawił mnie, ja ukłoniłam się jak mała dziewczynka, która chce się pokazać w jak najlepszym świetle. 
-Aha, a to mój chłopak, Maxym- nie wyglądała na zadowoloną, choć starała się uśmiechać.
-Kretynko, my się znamy - rzekł Juss, po czym oberwał z łokcia prosto w klatkę piersiową od Olivii. 
-Yyy, ja już lepiej pójdę- Max się wycofał. Justin złapał Olivię za nadgarstki i nie chciał puścić, choć ona się wyrywała, przybliżył twarz w niebezpiecznej odległości do niej i zaczął tłumaczyć, że go zraniła wystarczająco wewnętrznie, więc ma mu dać spokój na zewnątrz, bo jak nie to będzie musiał użyć siły, choć dziewczyn się nie bije. Olivia nic sobie z tego nie robiła, przybliżyła się jeszcze bliżej niego i zaczęła go namiętnie całować oplatając rękoma jego szyję. Chłopak odepchnął ją. Był wkurzony. 
-Julia lepiej się całuje- stwierdził, po czym podszedł do mnie i dosłownie wsadził mi swój język do buzi. 
Olivia nic nie zrobiła, po prostu powiedziała coś w stylu "Jeszcze tego pożałujecie" i odeszła. Nie przejęłam się nią i zabrałam się za całowanie Justina. Robił to niesamowicie, był już w tym po prostu wyćwiczony, ja natomiast nie za bardzo, ale to nam wcale nie przeszkadzało. Skończywszy wymianę śliny Justin rzekł, że musi się czegoś napić, bo stracił za dużo wody z organizmu. Zaśmiałam się i poszłam za nim. Poszliśmy tam gdzie się spodziewałam- do namiotu z alkoholami. Juss kupił puszkę piwa, chwycił mnie za rękę i udaliśmy się w stronę drewnianej ławki z metalowym oparciem, na której później usiedliśmy z Vicką i Thomasem. Justin sączył piwo. Najwidoczniej mu smakowało.
-Twoje towarzystwo jest dziwne. - rzekł Juss. - to znaczy, przeboleję Victorie, ale Thomasa nie mogę znieść- mówił to, mimo, że siedzieli obok nas.
-To ja sobie pójdę. - Thom najwyraźniej obraził się, czemu wcale się nie dziwiłam.
-Justin! - warknęłam. - on zarumienił się dziwnie, nie miałam pojęcia z jakiego powodu. - zostań Thomas, proszę. 
-Nie, nie mam zamiaru siedzieć z tym chamem. - rzekł, po czym odszedł.
Nagle zdzwonił mój telefon.
*If I was your boyfriend, never let you go (...)*
-Halo?
-Julia! - usłyszałam mamę,  płakała
-Mamo, co się stało?! - wystraszyłam się, wstałam z ławki i odeszłam kawałek dalej od przyjaciół.
-Przyjedź do nas szybko, jesteśmy w szpitalu na Yellow street. - jej głos był roztrzęsiony, załamany i zapłakany, powiedziawszy to rozłączyła się.
Serce stanęło mi w gardle. Nie miałam jak dojechać na  Yellow street. Zimny pot w szybkim tempie oblał moje czoło.
 ----------------------------------------------------
Jeśli macie jakieś zastrzeżenia co do mojego bloga i stylu prowadzenia go- piszcie. Przyjmę wszelką krytykę, lecz popartą argumentami. 
Dziękuję za wszystkie komentarze, choć ich liczba się znacznie pomniejszyła i wyświetlenia, to mnie bardzo motywuję. 
Nie będzie mnie od 25.08 do 08.09. 

Rozdział 14




Wkrótce doszliśmy na miejsce. Ujrzałam mnóstwo ludzi, którzy kręcili się po całym placu,
na którym odbywał się festyn. Było tam kilka namiotów. Pod nimi znajdowały się przeróżne atrakcje, między innymi: stoisko z alkoholami (czyli ulubione przez większość), diler, automaty, 
gry, w których zwycięzca otrzymywał słodkie nagrody w postaci pluszaków, jedzenie. 
Co do ostatniego- mniam! Pizze, hamburgery, frytki, lody, czekoladowe ciastka, wiśniowe, truskawkowe i jagodowe galaretki z bitą śmietaną, poncz, kolorowe napoje, cola, fanta, nestea, ach! Czego więcej potrzeba, aby festyn był udany? No tak! Grupki przyjaciół i chłopaka.
 Ich także mi nie brakowało, choć  chłopak tak naprawdę nie był mój. W mgnieniu oka obok 
mnie pojawiła się piękna istotka. Ubrana była w fioletową miniówę, która wyglądała na ciut za obcisłą, czarny gorsecik i mnóstwo biżuterii, miała chyba z pięć złotych bransoletek i takiego samego koloru naszyjnik oraz pierścionek z dużym, czarnym niby diamentem. 
-Witam piękna! - zawołała, przytuliła się do mnie i chyba zaczęła płakać.
-Zapomnijmy o tym. - starałam się ją pocieszyć, ale ona nadal płakała.- Coś się stało?
-Choć ze mną do łazienki, wszystko ci powiem na samotności. -rzekła, poszłam za nią. Łazienki nie wyglądały za ciekawie, były brudne i odrzucające. 
-Mów szybko, ja tu dłużej nie wytrzymam. - powiedziałam zatykając nos, mój głos był naprawdę zabawny.
-Thomas ma mnie totalnie w d...czterech literach- Vicki była załamana. Przytuliłam ją z całej siły, ale nawet to nie pomogło. 
-Czy on tutaj jest? 
-Gdzieś tu się kręcił.- powiedziała przez łzy.
-Ja... ja w sumie chciałam teraz wracać do Justina, ale...
-Czy wy jesteście razem?- Vicki nagle przestała płakać, a nawet się uśmiechnęła, w jej głosie pojawiła się ciekawość i nadzieja, niby niezauważalna, a jednak łatwo ją dostrzegłam.
-Nie jesteśmy. - mówiąc to nie załamał mi się głos, nie rozczuliłam się, byłam poważna i wyglądałam na szczęśliwą, a przynajmniej starałam się tak wyglądać, by przyjaciółka znów nie zaczęła płakać. Vicki wbrew pozorom była bardzo wrażliwa, często wybuchała płaczem nawet w najmniej oczekiwanych przeze mnie momentach, ja umiałam być silna, choć do odważnych nie należałam. Nie siedziałyśmy za długo w łazience, bo to nie było odpowiednie miejsce do takich dyskusji. Wyszłyśmy i udałyśmy się w stronę Justina, który o dziwo na mnie przez cały czas czekał. 
-Cześć- pocałował mnie w czoło i objął w talii.
-Wow! I to ma być tylko przyjaźń? - Vicki podskoczyła i klasnęła dłońmi.
-Tak, nie jesteśmy razem. - bronił stanowczo swojego Justin. Obok nas przeszła nowa parka, Olivia i Maxym. Trzymali się za ręce i co jakiś czas delikatnie całowali.
-Całuj mnie najlepiej jak potrafisz- szepnął mi do ucha Juss. Trochę mnie to zdziwiło, ale wiedziałam, że to wszystko jest na pokaz. Przybliżyliśmy się do siebie bardzo blisko, zrobiłam dziubek i chciałam go delikatnie pocałować, ale on rzucił się na mnie jak zwierzę. Upadłam na ziemię, on położył się na mnie i zaczął namiętnie całować i przytulać. Nie mogę powiedzieć, że mnie się to nie podobało. Jego słodki smak na zawsze został w moich ustach. Najbardziej podnieciło mnie to, że Justin delikatnie gryzł moją dolną wargę. Całowaliśmy się długo, wokół nas zgromadzili się jacyś ludzie, chyba czekali na coś więcej, ach... zboczuchy. Nagle ktoś nam przerwał. 
--------------------------------------------------------------
Chcieliście dłuższe to macie.
Informuję, że 25.08 wyjeżdżam na 2 tyg i wracam dopiero 8.09 :/
Wytrzymacie? :)

Co by było, gdyby Wiki nie było? + smutne info :(

Wygląd bloga byłby prawdopodobnie taki:

No dobra, bez przesady! :D Ale ja, naprawdę, nigdy bym nie stworzyła tak pięknego tła. Nie ogarniam szablonów, itd, bo dopiero zaczęłam, więc z tym również byłby kłopot.
Wiem, że treść bloga jest najważniejsza, ale przecież należy zadbać również o wygląd. I pomogła mi w tym właśnie ona. Nexxxta. Autorka tego oto bloga: http://just-like-them-opowiadanie.blogspot.com/, którego szczerze polecam, jest naprawdę ciekawy.:)
ma jeszcze takie blogi, których już nie pisze, ale jest kilka rozdziałów, polecam przeczytać :)
http://show-me-how-to-live-my-life.blogspot.com/
oraz http://they-said-dont-trust-opowiadanie.blogspot.com/
To fanfictiony, podobnie jak mój blog :D
Wiki jest taka kochana ahkdsasdhjfksjdgfsak, że zrobiła dla mnie zwiastun! :D
ZWIASTUN MOJEGO BLOGA!
http://www.youtube.com/watch?v=ZmX3Y3vdHs8&feature=youtu.be
To także jej praca :)
Zobaczcie na jej kanał wiktoreczka123  tam są różne fajne filmy.
Np. Nowa szkoła króla, w wykonaniu Justina Biebera, Wyspa totalnej porażki (tam też gra Bieber)
Serio, opłaca się. Przed tym jak ją poznałam, już oglądałam jej filmy :o
-------------------------------------------------------------------
Kotki! Kocham was bardzo, więc zostaję. Dziękuję za tak dużą oglądalność w tak małym czasie.
Mam smutną informację. Wyjeżdżam 25.08.13 na 2 tygodnie  i nie wiem co z blogiem! Macie jakieś propozycje, co zrobić? :(((
(ps. niedługo nowy rozdział)
UWAGA:D
Wiki mi pomoże, będzie dodawała moje posty, gdy mnie nie będzie :)



środa, 21 sierpnia 2013

KONIEC BLOGA?

Nie wiem czy tego nie zakończyć.
Wcześniej było wszystko okej, ale teraz?
Przykro mi się robi, gdy widzę komentarz typu: "JESTEŚ ŻAŁOSNA -.- ŻALL!! CZEKAM NA ROZDZIAŁ JUŻ DŁUGO!!" Ludzie.
Ja mam swoje życie. KPW? I piszę wtedy, kiedy mam czas. Uszanujcie mnie i tak dużo dla was robię.  Przez podobne komentarze nie chce mi się już pisać...
+ Kiedyś było więcej komentarzy, itd...
Pisać dalej czy nie? Bo już sama nie wiem.

Rozdział 13



-Justin...daleko jeszcze? - znudziłam się idąc przez dłuższy czas, jakby bez celu, donikąd.
-Jeszcze trochę, spokojnie, nie zaprowadzę cię przecież do lasu i nie zgwałcę. - Justin był całkowicie poważny. Spojrzałam na niego podejrzliwym wzrokiem, on, zobaczywszy to zaczął się śmiać. Ja po chwili także. Dookoła nas było pusto, cicho i wyjątkowo ciemno.
-Justin, jesteś pewien, że idziemy dobrą drogą? - spytałam z lekkim strachem w głosie.
-Wyluzuj mała. Wsłuchaj się, słyszysz muzykę? - Justin złapał mnie za rękę. Jego dłoń była wyjątkowo zimna. Zadrżałam. Po chwili usłyszałam dźwięki dochodzące z niedaleka. Tak, to był zdecydowanie ''festyn''.
-Słyszę.
-Jakoś odechciało mi się iść...- Justin zatrzymał się.
-Juss! Jesteśmy już blisko. - tupnęłam nogą i skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Dopiero pod koniec imprezy będzie zabawa. Zostańmy tutaj.
-Oszalałeś? - zaczęłam się śmiać.
-Zatańczysz? - Juss uklęknął przede mną i chwycił moją zmarzniętą dłoń.
-Nie wygłupiaj się. - wciąż się śmiałam.
-Prooooszę- przeciągał słodko.
-Ale...
-Ładnie proooszę - zrobił oczy kota ze Shreka.
-Zgoda- po prostu nie umiałam mu odmówić.
Chwycił moje obie ręce i zaczął lekko poruszać, przy okazji oboje się śmialiśmy. Nasze kroki były proste. Raz prawa do przodu, potem lewa. Po chwili zaczęliśmy tańczyć wolno. Moje ręce znalazły się na jego rozgrzanych plecach, a jego trochę za nisko.
-Justin! - zawołałam roześmiana, w głębi duszy, podobało mi się to.
-No przepraszam, nie mogłem się oprzeć.
Było idealnie. Niebo, niby zachmurzone, a jednak można było z łatwością znaleźć wiele gwiazd. Błyszczały prawie jak jego oczy. Choć te drugie były piękniejsze. Chyba właśnie wtedy poczułam, że to nie jest zauroczenie, to miłość. Zakochałam się. Zakochałam się w nim. W jego promiennym, szczerym uśmiechu, w jego kryształowych, piwnych oczach, którymi często przewracał  w taki sposób, że aż brakło mi tchu.
 Chwycił mnie za rękę i poszliśmy w stronę imprezy.
Po mojej lewej stronie przerażał ciemny, opustoszały lecz zadziwiający las. Gdyby nie było Justina obok, pewnie dawno uciekła bym z wielkim piskiem.
----------------------------------------------------------------
Podoba wam się nowy wygląd bloga?
Wszystko dzięki: Nexxxta ♥



Rozdział 12


W co się ubrać? Grzebałam w szafie już naprawdę długo, nic nie mogłam znaleźć. Większość ciuchów była albo za mała, albo nie modna. Ugh. Zadzwonię najpierw do Vicki..

*przez telefon*
-Tak słuuuuuucham?- osoba po drugiej stronie połączenia zachichotała. Przewróciłam oczami.
-Vicki czy ty też idziesz na ten jakiś..festyn, dziś o 17? - 
-No jasne! Tego nie można ominąć. Balanga roku.
-Jaka ''balanga roku''?Przecież to tylko festyn...- zdziwiłam się, otwierając szeroko usta.
-Tak, tak, festyn..
-No?!
-U nas tak się na to mówi. Będzie dużo alkoholu i niezła zabawa! - Vicki była podniecona i zafascynowana.
-A.. narkotyki? - spytałam, przy słowie "narkotyki" ściszyłam głos.
-Ogar, bejb! Będzie dobrze. Opowiadaj lepiej co z tobą i tym Maxymem? - jej głos zrobił się słodszy i ciekawski.
-Przeleciał mnie.
-Ojeeeej, gratuluję, a już myślałam, że jesteś totalną nudziarą. - Victoria mocno się ucieszyła.
-Żartowałam.
-Julia, ja..- zrobiło jej się głupio, ale byłam twarda.
-Narazie - rozłączyłam się.

Vicki zadzwoniła ponownie, nie odebrałam. Telefony od niej nie urywały się, wciąż słyszałam mój dzwonek, co powoli doprowadzało mnie do szału. Wyciszyłam telefon tak, że słyszałam wibracje.
Ktoś zapukał do mojego pokoju.
-Kto? - zapytałam chamsko.
-Hipopotam! - zawołał piskliwy głosik.
-Nie wyszło ci, przykro mi.
Do mojego pokoju wszedł mały krasnal o imieniu Roxy.
-Muszę ci coś powiedzieć, brzydka siostro. - zaczęła mała paskuda.
-A w ryj chcesz? - nieźle się wkurzyłam, miałam wielką ochotę uderzyć siostrę.
-Odwal się ode mnie, bo powiem mamie!
-Jesteś beznadziejna. - westchnęłam krzyżując ręce na piersiach.
-Nic nie mówić? OK! - Roxy już chciała wyjść, ale chwyciłam ją za łokieć.
-Zostań tu gnido. Co chciałaś powiedzieć?!- byłam ostra, do niej zawsze taka byłam.
-Możemy przeprowadzić teraz interesującą dyskusję, o ile chcesz. - Roxy zatrzęsła się.
-Nie wymądrzaj się. - powiedziałam z lekkim wahaniem, widziałam, że siostra mocno się trzęsie. - Co ci jest?!- podbiegłam do niej naprawdę blisko.
-Zimno mi.
-Ty masz gorączkę- stwierdziłam po dotknięciu jej rozpalonego czoła.- Biegnij do mamy.
-Chciałam ci powiedzieć, że jakiś chłopak stoi pod domem- zawołała Roxy, która była już na schodach.
-Cholera! Już 17:05!- wściekłam się sama na siebie. Na całe szczęście byłam już gotowa. Zbiegłam ze schodów w kilka sekund, najszybciej jak umiałam.
-Mamo idę na festyn, PA! - krzyknęłam szybko. Na szczęście Justin jeszcze czekał.
-Dziewczyno, jak długo mam czekać? - nie był zadowolony.
-Przepraszam, ja zapomniałam.
Justin złapał mnie za rękę. Mmm. Jego dłoń była ciepła, a dotyk  podniecający. W głębi bardzo się cieszyłam, że do tego doszło, ale nie dałam po sobie tego poznać.
-Będziesz zła jak cię zdradzę? - zapytał z uśmiechem.
-Justin!
-No co?! Przecież nie jesteśmy prawdziwą parą...
Łza spłynęła mi po policzku. Miałam wielką nadzieję, że jej nie zauważył...


wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 11

                                                                   

Z Justinem spędziłam resztę dnia. Było naprawdę świetnie. Dobrze się dogadywaliśmy, choć widziałam, że nic, a nic do mnie nie czuje. Szkoda. Dał mi swój numer, często dzwonił.
Nieźle nam wychodziło to udawanie. Po całym dniu z nim wreszcie wróciłam do swojego domu. Ach jak miło było zobaczyć mamę w kuchni gotującą przepyszny obiad. Gorzej było z widokiem Roxy. Roxy była moją siostrą. Miała 8 lat. Ach, jak ona wkurzała!
-Cześć, gdzie się włóczyłaś? - spytała mama mieszając jednocześnie zupę.
-Byłam u kolegi.
-W nocy?! - przestała mieszać.
-Mamo, do niczego nie doszło. Pomagałam mu, dziewczyna go rzuciła.
-Ach te dzieciaki...
-Mała poprawka, jesteśmy dorośli.
-Jesteś jak włóczykij z muminków! - krzyknęła Roxana.
-Mały gnomie, wypad!
-Sratatata, Jula to największe gówno świata! - zaśmiała się szczerbata dziewucha.
-O nie. Radzę ci wiać, bo jak cię dopadnę to wyplujesz te swoje brudne zęby! - ruszyłam w pogoń za siostrą.
-Zostaw ją, Julia! - warknęła mama.
-Ona zaczęła- powiedziałam, jak mała dziewczynka, której odebrano lizaka.
-Nie bądź dziecinna, panno "dorosła".
-Ale..
Mama zaśmiała się i z powrotem weszła do kuchni. Do moich nozdrzy dostały się smakowite zapachy. Aż zrobiłam się głodna.
-Mamo, kiedy obiad?
-Co?
-Kiedy obiad? - zapytałam głośniej
-Zaraz.
-Twoje zaraz trwa stanowczo za długo..- mruknęłam pod nosem.
-To nie ja włóczę się po nocach.
-A to jakoś słyszałaś?!
-Co?
-Nic- zaśmiałam się.

*if I was your boyfriend, I never let you go...*
Och, mój telefon dzwoni.
-Halo?
-Cześć moja dziewczyno. Wyskoczymy na miasto? Dziś jest jakiś festyn...czy coś. 
-Hej, jasne. Czyli randka?
-Nie randka. Po prostu chcę, aby Olivia była zazdrosna.
-Mhm.
-Ubierz się ładnie.
-Jasne...O której?
-Przyjdę po ciebie o 17. Buźki.
-Pa...


Rozdział 10

                                                         ♥ ♥ ♥ 

 -Ona mnie zraniła. Pierwszy raz w tym pieprzonym życiu ktoś mnie zranił. - trzęsły mu się usta, zrobiły się sine.
 -Życie jest bolesne. Zaskakuje...Najczęściej negatywnie. Nie łam się. Jesteś wspaniałym chłopakiem, nie zasługujesz na nią. Nie znam jej, ale słyszałam, że niezła z niej zołza...- próbowałam go pocieszyć.
-Właśnie tę zołzę pokochałem. Na początku, owszem, chciałem tylko seksu, ale potem..Poczułem coś więcej. I właśnie wtedy wziąłem do ręki jej telefon. - zaczął. Słuchałam zaciekawiona, patrzyłam na jego spocone ręce. One także się trzęsły.
-Ujrzałem wiadomość od kogoś podpisanego "kotek najkochańszy". Przejrzałem wiadomości. Zwracała się do niego "Max". Chciałem jej wybaczyć, ale ona mi nie pozwoliła...
-Jak to? - złapałam go za dłoń, mocno ścisnęłam.


* kilka godzin wcześniej, w domu Olivii * 
-Pisałaś z Maxymem. - Justin wyglądał na zdenerwowanego.
-Kotku...- Olivia się nie przejęła.
-Pisałaś z nim?! - Justin zacisnął dłoń w pięść. 
-Pisałam. 
Justin usiadł na fotelu. Rękami podparł głowę. Spoglądał w podłogę. 
-Wybaczę ci... - powiedział po chwili.
-Justin, ja z nim spałam. I, no niestety..Jest lepszy od ciebie w łóżku. I ma większego.
-Co?! - Justin zaczął się śmiać.
-No dobra, przesadziłam, nie ma większego, ale jest lepszy.
-Co?! - powtórzył Justin.
-To co słyszałeś. Sorry baby. Nie kocham cię już. Enough tej miłości.
Justin wybiegł z domu...


-Jędza z niej!
-Pomóż mi...Chcę się na niej odegrać.
-Ach ty złośniku- zachichotałam.
-No co..taki już jestem...
-Chyba...Chyba mam pomysł. Będziesz moim udawanym chłopakiem? - podałam mu rękę, jak na znak zgody, na tawrzy pojawił mi się uśmieszek.
-Haha! Ja i ty? - zaśmiał się Juss.
-Tylko po to, aby była zazdrosna.. - westchnęłam zawiedziona, lecz nie dałam po sobie tego poznać.
-Ona cię zniszczy! Nie wiesz co potrafi. Lepiej nie próbuj nawet być jej wrogiem. - Justin nie był przekonany co do mojego pomysłu.
-Cóż, spróbujmy.
-Dobra, moja nowa dziewczyno.
-Naprawdę?
-Na niby. - uśmiechnął się Juss
-No wiem...

Rozdział 9

                                                                 ♥ ♥ ♥

Obudził mnie poranny szept Maxyma.
-Kochanie, budź się.
-Aaaach, jaaak dooobrze mi się spało. - ziewnęłam.
-Mam ochotę się z tobą kochać. - złapał mnie w talii
-A ja mam ochotę puknąć cię w czoło. - powiedziałam po czym wskazałam zastukałam lekko w jego głowę. Nie było mi do śmiechu.
-Czy naprawdę tylko tego chcesz?! - wrzasnęłam.
-Nie, po prostu mnie kręcisz.
-Kręcić to zaraz ci się będzie, ale w głowie, od uderzenia!- wpadłam w szał.
-Uspokój się!
-Nie, nie uspokoję się! Zarywasz do mnie, bo ci się zachciało?! Człowieku, w życiu nie chodzi tylko o seks! W miłości także. Nie wiem kto cię wychował! - wydarłam się ze łzami w oczach, wybiegłam z sypialni, biegłam w stronę wyjścia z domu, a Maxym mnie gonił. W końcu, niestety, mnie złapał.
-Zostań. Nie chodzi mi tylko o to. - widziałam, że było mu głupio.
-Yhym, jakoś mi się nie wydaje!
-Nie złość się na mnie, proszę.
Nagle otworzyły się drzwi. Justin wrócił. Był wściekły. Wystraszyłam się.
-Co jest, stary? - spytał zdziwiony Max
-Lepiej się do mnie nie odzywaj, bo dostaniesz w ryj! - Justin był wściekły. Podszedł do stoły i zwalił z niego wszystko robiąc przy tym niezły harmider. Dźwięk tłuczonego szkła nie był miły dla moich uszu.
-Mój telefon! - dopiero po chwili zorientowałam się, że na tym stole leżał mój telefon. Znalazłam go na ziemii, w szczątkach. Byłam wściekła, chciałam podbiec do Justina i uderzyć go.
-Rzuciła mnie! - wydarł się Justin. Widziałam, że w jego oczach pojawiły się łzy. Chciałam go wyzwać za telefon, ale zrobiło mi się go żal, więc podeszłam do niego i mocno go przytuliłam, on zrobił to samo. Na mojej sukience zostawił  mokry ślad od łez.
-Czyli nie będziemy razem? - spytał się dla pewności Max.
-To nie moment na to! - warknęłam.
-Justin, uspokój się. Dlaczego cię rzuciła i czemu tak to przeżywasz?
-Pierwszy raz się zakochałem.Teraz już nigdy nie popełnie tego błędu! Zero miłości i już! Wiedziałem, że tak będzie. Wolę imprezy, alkohol i dziewczynę na jedną noc. Tak się żyje lepiej. Niczego się nie żałuje i niczego nie traci.
-Justin, nie mów tak nawet! Miłość jest ważna. Naprawdę.
-Ty gnoju, zabije cię! - Juss podbiegł do Maxa z pięściami.
-Co?!
-Zostaw go! - krzyknęłam.
-Ona mnie zostawiła, bo kocha ciebie! Wynoś się stąd, masz 3 sekundy. 1...2...3. Nie ma cię.
Maxym wybiegł z domu. Zostałam sama. W wariatkowie z nerwusem.



Rozdział 8

Maxym włączył film "Obecność" Brr, jak ja nienawidzę horrorów!
-Nie boisz się, prawda?- pytał co jakiś czas.
-Jesteś przy mnie, więc nie. - odpowiadałam zazwyczaj.
Czułam się w jego ramionach jak w niebie. Wiedziałam, że jestem bezpieczna. On tak pięknie pachniał. Nie wiedziałam dokładnie co mi przypomniał, ale na pewno coś przyjemnego. Uwielbiałam zapach męskich perfum. Max był tak ciepły. Spojrzałam na jego twarz. Była idealna. Ciemne oczy, włosy i kolczyk w uchu. Cudny. Po chwili się ocknęłam. Przecież mnie się podoba Justin. Ziewnęłam.
-Jesteś śpiąca? - zapytał chłopak.
-Tak, trochę.
-Prześpij się, ja mogę oglądać sam. - powiedział, przytulił mnie jeszcze mocniej, położył się, a moją głowę delikatnie położył na swojej klatce piersiowej. Był gorący i muszę przyznać, bardzo wygodny.
-Może być?
-Jest idealnie.
Max zaczął wplątywać swoje palce w moje włosy, to delikatnie masowało moją głowę, co sprawiało mi przyjemność. Nie mam pojęcia kiedy, ale zasnęłam. Obudziłam się w nocy. Leżałam w łóżku, obok Maxyma. On grał na tablecie w jakąś grę.
-Ej, co ja tu robię?
-Przeniosłem cię tu, film się skończył. Tak słodko wyglądałaś, gdy spałaś. - zaśmiał się.
-Która godzina? - byłam zaspana.
-Druga w nocy.
-A Justina nie ma? I czy to jego łóżko?
-Tak, to jego łóżko i nie, nie ma go. Został na noc u Olivii.
Przysunęłam się bliżej towarzysza. On objął mnie. Byliśmy naprawdę bardzo blisko siebie.
-Jesteś piękna.- powiedział, pocałował mnie w czoło.
-A ty słodki. - odwzajemniłam pocałunek.
-A ty wspaniała - pocałował mnie w nos.
-A ty kochany - zrobiłam to samo.
-A ty niesamowita - pocałował mnie w usta.
-A ty nieziemski -
-Jesteś seksowna - pocałował w szyję.
-Koniec- zaczęłam się śmiać. On po chwili także.
-Gramy w pytania?
-Ale ty jesteś dziecinny, Haha! - znowu oboje w śmiech.
-No proszę!
-Dobra.
-Podoba ci się ktoś? - zapytał. Znów zaczął głaskać moje włosy.
-Tak. - odpowiedziałam stanowczo, lecz cicho. - A tobie?
-Tak. - gdy to powiedział, musnął ustami moje usta. Ach, jak cudownie smakowały.
Kilka minut później oboje zasnęliśmy w swoich ramionach, ja w sukience i makijażu, co nie było wygodne.

Rozdział 7

                                                     ♥ ♥ ♥ 
Chwilę wahałam się czy zapukać, w końcu się odważyłam. Długo nikt nie otwierał, aż wkrótce to się wydarzyło. W drzwiach ujrzałam Justina. Jego mina wyrażała zdziwienie i niezadowolenie. 
-Co ty tu robisz ćpunko? - zapytał. Zaniemówiłam. On uważał mnie za ćpunkę? Po co tu w ogóle przyszłam?
-Justin, sam się ze mną umówiłeś.
-Chyba musiałem być nieźle naje****- zaśmiał się odwracając głowę w bok, nagle obok niego stanął jakiś chłopak, który również się śmiał, wyglądał na zawstydzonego.
-Pisaliśmy dziś SMS'y. - powiedziałam speszona.
-Chyba ci się coś popie....dobra, wejdź - Justin prawie się posikał ze śmiechu. Miałam ochotę dać mu z liścia prosto w tę jego piękną twarzyczkę. Jego kolega też był niczego sobie. 
-Jak ci tam było?
-Julia.
-No tak, Julia. Nie pisałem z tobą, Julio żadnych sms'ów.- powiedział ledwo, jego kolega nie mógł wytrzymać ze śmiechu.
-Ziom, to ja pisałem. - wyznał kolega Jussa
-Ach...- westchnęłam załamana.
-Może, niech ona u nas zostanie? - zapytał kolega.
-Julia.- powiedziałam podając mu dłoń.
-Maxym.- odwzajemnił uścisk dłoni.
-Uhuhu, widzę, ze ktoś tu komuś przypadł do gustu.- wrzasnął mi do ucha Justin
-Spadaj.- odepchnęłam go uderzając pięścią w jego klatkę piersiową
-Pamiętaj, że to mój dom i spadać możesz ty.
-Zostaw ją. - powiedział słodko Maxym. - Niech spędzi znami wieczór albo noc- po chwili dodał.
-Z chęcią- odpowiedziałam uradowana.
-Hola, hola, to mój dom i ja tu rządzę. - powiedział Juss
-Przecież jesteśmy kumplami. - prosił Maxym
-Dobra, ale ja spadam do kina z Olivcią. Zostaniecie sami. Tylko proszę, nie wtrącajcie w to osoby trzeciej, jeśli wiecie o co chodzi.- zaśmiał się Juss, po czym włożył palec wkazujący głęboko do buzi. Maxym śmiał się, a ja zrobiłam obrzydzoną minę.
-Nie bądź obleśny, Justin. Co za dziecinada...
-Dobra, dobra, ja już idę, bo pani Olivia mi da niezły wycisk jak się spóźnię.- Juss wyszedł. Zostałam sama z Maxem. 
-No to co robimy?- zapytał przyciągając mnie do ciebie. 
-Masz jakieś propozycje?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Maxym trzymał mnie w talii. Jego dotyk przybierał mnie o dreszczyk podniecenia.
-Oczywiście, że mam. Możemy pobawić się w dom. Ty będziesz d...
-Tak, tak, ja będę dom, a ty będziesz pukał..Wszyscy jesteście tacy sami. - przerwałam mu, zarzuciłam torebkę przez ramię i już chciałam wyjść, ale Maxym zatrzymał mnie.
-Nie bądź taka. Wiem, że tego chcesz.
-Hę? Szczyt bezczelności i dziecinady! Chłopcze, masz osiemnaście lat.
-No właśnie, jesteśmy oboje pełnoletni. Nie pobawimy się jak... dorośli? - przybliżył się do mnie. Była to niebezpieczna odległość. 
-Masz rację. Przepraszam, po prostu jestem tchórzem.
-Dziewczyno, przecież się zabezpieczymy.
-Nie, po prostu NIE.-byłam zdecydowana i stanowcza.
-Dobra, obejrzymy jakiś film, ale horror! - postanowił chlopak.
-Jasne, ale będę się do ciebie przytulać.
-Mi pasuje.


INFORMACJA!

Jak podoba wam się nowy wygląd bloga? Piszcie w komentarzach:)
INFO!
Rozdział dodaję wtedy, gdy pod poprzednim jest minimum 10 komentarzy od różnych osób!
Proszę o obserwowanie mnie i komentowanie, to mnie motywuje :D

Rozdział 6

                                                                      ♥ ♥ ♥ 

Napiszę do niego! Wzięłam telefon, ręce mi się trzęsły jak szalone

Do Justin♥
 Hej, jak u ciebie, Justin?

Ech..Myślałam, że nie odpisze, aż usłyszałam znany mi dobrze dźwięk przychodzącego sms'a

 Od Justin♥
 Yyy..Justin? Witam nieznajoma istotko. Mam nadzieję, że płeć żeńska? ^_^

Ach te Justinowe podrywy. Nie spodziewałam się, że będzie taki miły.

Do Justin♥
Pytasz o płeć...Po co pytasz, nie lepiej sprawdzić? :D hihi

Od Justin
Uu, jaka miła propozycja. A tak serio, to chodzisz do tej samej szkoły co ja? Skąd masz mój numer i kim jesteś?

Do Justin♥
Za dużo pytań na raz! Poczekaj, wkrótce się dowiesz. Tak, chodzę.

Od Justin♥
Przyjdź dziś do mnie do domu, mieszkam przy ulicy Villeyton 69

Zachichotałam, gdy zobaczyłam numer 69. Chyba byłam zbyt dziecinna i niedojrzała..

Do Justin♥
Wstydzę się, boję się, że ci się nie spodobam...

Od Justin♥ 
Już na ciebie czekam! Buźki :*

Wystraszyłam się. Mam tam iść...Czy nie? Nie wiedziałam co zrobić. Z jednej strony chciałam spotkać się z Justinem, a z drugiej..Przecież on ma dziewczynę, nie mogę zepsuć ich związku.
Hola, hola...To on mnie zaprosił, więc nie ja psuję związek! Muszę tam pójść, przecież się umówiliśmy. Co na siebie włożyć... W końcu zdecydowałam się na bluzę z napisem "SWAG", legginsy w kwiaty i calutkie czarne vansy. Włosy uczesałam w wysoką kitę. Och tak, spodobam mu się. Albo...albo nie...
Wyszłam z domu podniecona, ale równocześnie wystraszona. Co jeśli, gdy tylko mnie zobaczy spławi mnie? Wkrótce doszłam do domu Justina. Chwilę wahałam się czy zapukać, aż w końcu się odważyłam.


WASZE BLOGI

Pod tym postem dajcie linki do swoich blogów! :)
Polecam je wszystkie.
Jeśli już tu jesteś, odwiedź blogi, które są zamieszczone w komentarzach! ^^
PS. DZIĘKUJĘ! JEST PONAD 3600 WYŚWIETLEŃ, A BLOG POWSTAŁ WCZORAJ :)
<3 Jesteście niesamowici!

Rozdział 5

                                                   ♥ ♥ ♥ 
-Jak dobrze, że dziś sobota. Z takim kacem do szkoły bym nie była w stanie iść. - westchnęła Vicki
-Tsa...Trzeba było nie pić i nie namawiać mnie na prochy. - przewróciłam oczami zatrzymując wzrok na Victorii.
-Kicia, nie trzeba było ciebie długo namawiać, uwierz.
-Dobra.. dziękuję wam, że mnie tu przyprowadziliście. Ej... kocham was, noo- powiedziałam po czym przytuliłam mocno do siebie nowych przyjaciół, o ile mogę ich tak nazwać.
-My ciebie też- pisnęła cicho Vicki.
-No właśnie..- szepnął Thomas, on chyba coś sugerował, niestety nic takiego nie przychodziło mi na myśl.
-Co dzisiaj robimy? Kolejny melanż?- zaczęłam skakać po łóżku jak mała dziewczynka, a dokładniej jak moja rozwydrzona, rozpieszczona, cholerna, ośmioletnia siostra. Tak właśnie, miałam siostrę.
-Ugh...Nie wspominaj o melanżach, bo na samą myśl chce mi się zwrócić śniadanie.- zaprotestowała Vicki
-Ej! Nic nie mówiliście mojej mamie, prawda?
-Powiedzieliśmy jej, że zasnęłaś.
-Ale o prochach nic? - wystraszyłam się.
-Nic, wisienko. - powiedział Thom
-No ej! - zaśmiałam się i rzuciłam poduszką w Thomasa
-Vicki...Miałaś mi coś dać, pamiętasz? - zapytałam z nadzieją
-Ach tak! Na tej karteczce zapisany jest jego numer.
-Kogo? - spytał Thomas
-Justina- odpowiedziałam przełykając głośno ślinę.
Victoria pożegnała się i wyszła z domu. Zostałam sama, z Thomasem.
-Wiesz...- zaczął łapiąc mnie za dłoń.
-Wiesz, nie mam ochoty na jednorazowe figle. Moja mama jest na dole i..- zaczęłam
-Przestań! Nie o to mi chodzi- zaśmiał się.
-Myślałam, że już każdemu o to chodzi.
-Nie, naprawdę. Ja tylko chciałem ci powiedzieć, że..
-Że jesteś głodny? Już idę po jakieś kanapki, też jestem głodna, poczekaj tu- przerwałam mu, mówiła szybko i niezrozumiale, pobiegłam w stronę drzwi.
-Stój! - zatrzymał mnie Thom
-Ach dobra. - westchnęłam. Podeszłam do niego, usiadłam rozkrakiem na jego kolanach.- Ale możemy się tylko całować- powiedziałam.
-Dziewczyno, szanuj się i zejdź ze mnie.- zaśmiał się Thomas, lekko mnie odepchnął ze swoich kolan.
-Ha! To był test. Faktycznie na tym ci nie zależy. To dobrze. Vicki będzie szczęśliwa z tobą.
-Kiedy ja nie chcę być z Vicki! - oburzył się.
-Ale... Jak to? -przełknęłam ślinę
-Normalnie. Kocham inną. Z resztą..Musze już iść, narazie. - Rzucił oschle, po czym wyszedł.
Nie zatrzymywałam go. Szybko złapałam za telefon i karteczkę, na której widniał numer do Justina. Chciałam napisać sms'a, ale się wahałam. W końcu postanowiłam. Napiszę do niego...

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 4

                                     ...
Zaczęłam walić w drzwi z całych sił. Nie dałam rady, byłam naćpana i słaba. Po kilku minutach nieustannego uderzania w drzwi- zasnęłam. Obudziłam się we własnym łóżku. Obok mnie siedział Thomas i Vicki.
-Obudziła się!- Vicki ucieszyła się na widok moich otwartych oczu.
-Yyy..tak? - zapytałam po czym pobiegłam do łazienki. Vicki i Thomas byli skazani na słuchanie nieprzyjemnych dźwięków. Zwróciłam chyba wszystko co miałam w żołądku.  
-Mieliśmy razem nic nie pić i nie brać... - przypomniał mi Thomas.
-Tak, masz rację, przepraszam. - zrobiło mi się głupio.
-Było minęło. Więcej ci nic nie zaproponuję.
-Jak to możliwe, że jestem tutaj?
-Długa historia, lepiej nam wytłumacz jak to się stało, że zamknęłaś się w łazience, po czym zasnęłaś?- zapytała Vicki.
-Nie mam pojęcia.
-Może ci się przypomni..Wątpię, aby to była twoja sprawka
-Ja też w to wątpię, ale nie wiem...Ech! Głupia byłam. Po co to wzięłam.
-Bo ci proponowałam, to moja wina. Byłaś smutna przez tego palanta- Justina.
-Mniejsza o to...Pasujecie do siebie. - powiedziałam układając z dłoni serce.
-Tak?- zapytała uradowana Vicki, tak dla potwierdzenia
-Nie- zaprzeczył szybko Thomas
Vicki przełknęła głośno ślinę.
-Tak, masz rację Thom- powiedziała niechętnie.
Widziałam w jej oczach nadzieję, która po chwili zniknęła. Fioletowo włosa panna poszła do łazienki.
Zostałam sama. Z Thomasem. Podszedł do mnie, chwycił za dłoń i westchnął..
-Nie wierzę w miłość.
-Ale..dlaczego?- zapytałam, odsuwając się lekko.
-Nigdy jej nie doświadczyłem.
-To, że jej nie doświadczyłeś nie znaczy, że w nią nie wierzysz.
-Kocham jedną dziewczynę, ale bez wzajemności...- szepnął mi do ucha, delikatnie musnął je ustami.
-Och tak? Uwierz mi, nie jest tak źle jak myślisz. Ona też coś do ciebie czuje. - powiedziałam mając na myśli oczywiście Victorię.
-Naprawdę?
-Tak. Musisz jej pokazać to, że ci na niej zależy, a uwierz, będzie twoja. - poradziłam mu.
Chwilę potem wróciła Victoria. O dziwo, on jej w cale nie podrywał, a wręcz przeciwnie. Zaczął ją odtrącać. Widziałam, że jest jej przykro.
-Co z Justinem?- zapytałam przełykając jednocześnie głośno ślinę.

Rozdział 3

                                          ♥ ♥ ♥

Justin chwycił mnie za rękę i zaprowadził do łazienki. Weszliśmy do niej powoli. Bieber zakluczył drzwi.
-Czemu zakluczasz? - zdenerwowałam się.
-Dalej, rozbieraj się...- powiedział po czym zaczął odpinać rozporek
-Co?!- zaśmiałam się.
-Dobra, nic. I tak mam dziewczynę.
-Nie żartuj sobie tak, nie znamy się. Czekaj... co? Masz dziewczynę? I takie teksty do mnie?
-Tak, mam. Olivię. A co cię to obchodzi? Spadaj mała- powiedział wrednym tonem głosu po czym odkluczył drzwi. Wyszłam, łza popłynęła mi po policzku. On ma dziewczynę...Czyli nigdy nie będzie mój. Pobiegłam do kuchni, była tam Vicki.
-On ma dziewczynę!- rozpłakałam się.
-Kto?
-Ten palant, Justin.
-Kochana! Ledwo co do nas doszłaś, a już go tak dobrze znasz. Tak, on jest z Olivią. Zołzą, nienawidzę jej! To ta blondi w czarnej, krótkiej sukience, aż dupę jej widać. Też mam problem, podoba mi się Thomas, ale on ma mnie gdzieś. Totalnie. Chcesz kreseczkę?
-Nie dzięki, nie ćpam. Albo...trochę mi nie zaszkodzi, co?
-Nie, bierz, będzie ci lepiej.
Zrobiłam to. Pierwszy raz wciągnęłam to świństwo nosem. Od razu zakręciło mi się w głowie, zaśmiałam się, podeszłam do Vicki i zaczęłam się do niej kleić. Wyprzytulałam ją za wszystkie czasy.
-No, mała, idź tam, baw się, zostaw mnie już. - Vicki zaczęła mnie odpychać.
Pobiegłam rozbawiona w stronę salonu. Zobaczyłam Justina całującego się z Olivią. Normalnie pobiegłabym do łazienki płakać, ale że byłam pod wpływem proszków...Odepchnęłam Olivię i zaczęłam namiętnie całować Biebera. Dłońmi dotykałam jego umięśniony brzuch. Delikatnie gryzłam jego wargę. Olivia się wściekła. Oderwała mnie siłą od niego i zaczęła mnie szarpać. Biłyśmy się. Justin zaczął nas rozdzielać.
-Ty kretynko, ja mam dziewczynę! - krzyknął do mnie.
-Och, Juss, wiem, że tego chcesz- powiedziałam zalotnie
-Justin! Powiedz, że nie! - Olivia była pełna gniewu
-Oczywiście, że nie, kochanie. Kocham tylko ciebie.
-To dobrze. Juss, ja już idę do domu. Nie rób głupot. Narazie. Zadzwoń potem. - powiedziała Olivia, po czym wyszła.
-Justin, kociaku. Chcę ciebie.- podeszłam do niego wydymając swoje usta, jakbym chciała się całować. Justin wziął mnie za rękę i poszliśmy do łazienki. Byłam pewna, że to się stanie, że dojdzie do czegoś więcej.
-Dziewczyno. Ja mam już parę, zostaw mnie w spokoju. Jak Olivia wróci i zobaczy..Albo...zostań tutaj, czekaj na mnie, dobra?
-Dooooobra.- przeciągałam. To był podstęp. Justin wyszedł i zakluczył mnie w łazience. Chciał mieć po prostu spokój.

KONTAKT

Kontakt ze mną:)
Jestem adminką Lili na tej stronie- Mój mąż będzie nazywał się Justin Bieber (fanpage KLIK)
To jest mój ask- http://ask.fm/LiliiOfficial

Rozdział 2

                                                             ♥ ♥ ♥
Nie mogłam skupić się na lekcji, więc grałam w kółko i krzyżyk  z Thomasem. Był w tym naprawdę dobry. Znał jakieś sztuczki, za każdym razem ze mną wygrywał. Bardzo go polubiłam. Tak samo było z Vicky. Pisałyśmy  liściki na lekcji.
-Psssttt, Jula, list od Vicky. - szepnął jakiś brunet podając mi zwiniętą karteczkę.
Zaczęłam czytać. "Kicia, dziś jest impreza powitalna u mnie! Musisz koniecznie na niej być. Robię ją żeby się bardziej zgrać z klasą no i żeby wyrwać jakieś ciasteczko pod wpływem alkoholu! Tobie też to się przyda. Mieszkam przy ulicy Fluerry 57". ALKOHOL? O nie! Nie pójdę tam za żadne skarby. Choć w sumie... Pewnie Justin też tam będzie. Może, gdy będzie miał trochę wypite spodobam mu się. Tak, pójdę tam, ale nie będę piła. Nie przekazałam liściku Victorii, bo bałam się, że nauczyciel zauważy, nie chciałam mu podpaść, bo był bardzo miły i mnie polubił, więc po prostu uśmiechnęłam się do niej. Thomas też dostał taki liścik.
-Idziesz tam? - zapytałam szeptem.
-Tak, ale nie tknę alkoholu.
-Wow, to tak jak ja! Będę miała towarzysza, razem obronimy trzeźwość- zaśmiałam się.
Blondyn zachichotał. Przybiłam mu piątkę pod ławką, a ten złapał mnie za dłoń i przez moment ją trzymał. Położył na swoim kolanie i delikatnie dotykał palcami. Gdy na niego spojrzałam swoimi wielkimi oczami, zarumienił się, puścił moją rękę i zabrał się za pisanie w zeszycie. To było dziwne. Chwilę siedziałam bez ruchu, a potem też zaczęłam pisać. Thomas był naprawdę słodki, ale nic do niego nie czułam. No, ale...jak miałam coś czuć, skoro znałam go dopiero kilka godzin?
Nie odzywaliśmy się do siebie przez całą resztę dnia. Wróciłam ze szkoły zadowolona.
-I jak było kochanie? - mama od razu do mnie przybiegła, miała na sobie różowy fartuszek w zielone grochy.
-Było dobrze mamo. Dziś idę na przyjęcie do Victori, z którą się zakolegowałam. Będzie cała klasa, mogę iść? Obiecuję, że nie napiję się alkoholu, niczego nie wciągnę i nie zapalę!
-Uff, to dobrze. Jasne, że możesz. Dziewczyno, jesteś przecież pełnoletnia. Alkohol w małych ilościach nie jest szkodliwy.
-Ech mamo... Ja lecę na górę, muszę wyprostować włosy i się uszykować, już niedługo jest impreza.- zakomunikowałam po czym pobiegłam do swojego pokoju. Otworzyłam szafę. Pustka. Co ubrać? Zdecydowałam się na to (klik). Uczesałam wysokiego koka, zrobiłam kreski eyelinerem nad okiem, zrobiłam je także tuszem, a usta musnęłam delikatnym błyszczykiem arbuzowym. Nie mogłam się powstrzymać od oblizywania ust. Zazdroszczę chłopakowi, z którym będę się całowała.
-Mamo, wychodzę. Wrócę około drugiej w nocy.
-Dobrze, ale wróć. Baw się dobrze!
Wyszłam z domu. Byłam trochę spięta, ale miałam nadzieję, że na imprezie się rozkręcę. Znów się spóźniłam. Tym razem nie do szkoły, ale mogę to zapisać na moją listę spóźnień, której nie mam. Już kawał drogi od domu Vicki, słychać było głośną, dyskotekową muzykę. Przyda mi się taka zabawa. Wreszcie nie będę taka spięta.
Zadzwoniłam do drzwi z wątpliwością czy ktokolwiek usłyszy, jednak o dziwo drzwi się otworzyły. Ujrzałam w nich rozbawioną dziewczynę o fioletowych włosach. Była bardzo mocno pomalowana i ładnie uczesana w kłosa. Miała na sobie czerwoną, seksowną sukienkę i kuszące krwistoczerwone usta. Z łatwością można było się w niej zakochać. Weszłyśmy do środka, przytuliłyśmy się na powitanie i Vicki zaprowadziła mnie do salonu. Tam czekała na nas cała klasa, a  nawet więcej osób. Gdzieś wśród tłumu zauważyłam przystojnego Justina. Miał na sobie wytarte dżinsy, kremową koszulę, którą aż chciało się z niego zedrzeć. Wyglądał niesamowicie. Był już chyba po kilku piwach. Ja musiałam wypić jedno, aby odważyć się do niego podejść.
-Cześć Justin!
-Nic nie słyszę, mówiłaś coś?! - krzyknął mi do ucha przystojniak, jego miętowy oddech przybrał mnie o dreszcze podniecenia.
-Tak!
-Chodźmy do łazienki porozmawiać, tu ledwo coś słychać! - krzyknął
-Dobra!


Rozdział 1

                                           ♥♥♥


-Mamo, brzuch mnie boli
-Kochanie, nie próbuj nawet mnie wrobić! Idziesz do szkoły i koniec.
-Ale...
-Nie ma żadnego ''ale''. Nie byłaś na rozpoczęciu roku, bo ci odpuściłam, ale dziś idziesz.
GRR! Tak bardzo nie chciałam iść do nowej szkoły. Namawiałam mamę, ale ona się nie godziła. Bardzo zależało jej na mojej nauce i wykształceniu. Dlaczego zmieniałam szkołę w ostatniej klasie liceum? Przeprowadzka. Że też mój ojciec musiał znaleźć pracę w tym burym, nudnym mieście. Byłam pewna, że nie znajdę żadnej koleżanki. W poprzedniej szkole lubili mnie, ale większość uważała mnie za totalną dziwaczkę i wielkiego cykora. Moi rówieśnicy kochali imprezy i szaleństwo, a ja? Wolałam usiąść na parapecie i z kubkiem gorącej czekolady podziwiać zachód słońca. Bałam się imprez. Trzęsłam się na samą myśl o alkoholu i narkotykach, więc rzadko bywałam na tego typu przyjęciach. Owszem, czasem lubiłam wypić jedno czy dwa piwa, ale nic poza tym. Nigdy nie miałam w ustach papierosa i nigdy nic nie wciągnęłam. Byłam z reguły grzeczną dziewczynką, więc moim największym wybrykiem było pofarbowanie włosów na wiśniowy kolorek. 
"Chyba za dużo myślę nad tym co złe. Może spróbuję być pozytywna. A więc..Będzie pewnie fajnie...A co jeśli wyśmieją moje włosy, styl, sylwetkę, twarz, ech, co jeśli będą mieli wielką bekę właśnie ze mnie? Może jestem za gruba, za niska i...W sumie to jestem wysoka, ale czy nie jestem za szczupła? Jeju, słabo mi... Muszę usiąść." - myślałam. 
Postanowiłam, że zobaczę na stronie internetowej szkoły imiona i nazwiska choć kilku osób, a potem wyszukam ich na Facebooku. Budynek szkoły nie wyglądał ani trochę zachęcająco, a wręcz odpychająco. Justin Bieber...Hmm..Szybko wyszukałam go na Facebooku. Wytrzeszczyłam oczy, jakie ciacho! Aż serce zabiło mi mocniej. Nie było czasu, aby szukać więcej osób. Coraz bardziej chciałam iść do szkoły.
Ubrałam dżinsy, czarną bluzkę z tygrysem, a włosy zaczesałam na bok. Wyglądałam zwyczajnie. Nie chciałam za bardzo rzucać się w oczy. Ach tak szkoła przy ulicy Firework 87...sala 5, piętro 2, blisko pokoju nauczycielskiego. Musiałam to jakoś zapamiętać. 
-Pa mamo! - zawołałam po czym niepewnie otworzyłam drzwi.
-Pa kochanie, powodzenia! 
Szłam nieszczęśliwie chodnikiem. Nikogo nie widziałam po drodze. Bałam się. Spojrzałam na zegarek i okazało się, że jestem spóźniona. Szlag! Pierwszy dzień szkoły, a ja zrobię złe wrażenie na nauczycielce. Wbiegłam do szkoły niczym tornado, w mig znalazłam pokój nauczycielski, obok znajdowała się sala grozy. Serce waliło jak młot. No cóż, musiałam w końcu tam wejść. Zapukałam. Nikt się nie odezwał, więc zapukałam ponownie.
-Wejść!- wypowiedziane groźnym głosem, niemal odskoczyłam.
Bałam się jeszcze bardziej. Powoli otworzyłam drzwi. Ujrzałam mnóstwo par oczu spoglądających w moją stronę. 
-Yyy...można? - nie wiem właściwie po co się spytałam, zrobiłam z siebie pośmiewisko, wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Nie kochana, nie można, musisz stać na korytarzu- odpowiedziała starsza, siwa, obleśna wręcz kobieta.
Stanęłam jak wryta. Nie wiedziałam co zrobić. 
-No usiądź dziewucho! Jest wolne miejsce obok Thomasa, to ten blondas w ostatniej ławce.
-Dobrze...Podeszłam powoli do blondyna i usiadłam obok niego. Ręce mi się trzęsły. Wszyscy patrzyli prosto na mnie. Dopiero, gdy siwa wiedźma wydarła się, każdy się odwrócił.  
-Cześć, jestem Thomas. - szepnął blondyn po czym podał mi rękę pod ławką.
-Hej, mam na imię Julia. - przywitałam się.
-Jesteś tu nowa, współczuję ci. Pani Clark da ci niezły wycisk...
-Co masz na myśli?
Thomas nie zdążył odpowiedzieć. Siwa wiedźma spojrzała na mnie i krzyknęła: "TY! Nowa! Na środek! 
Podeszłam, choć nie chciałam.
-Przedstaw się wiśniowa paskudo. - powiedziała po czym w sali rozległ się śmiech.
-Mam na imię Julia, Julia Warmheart. Niedawno się tu przeprowadziłam i nie życzę sobie takich wyzwisk kierowanych w moją stronę. - powiedziałam z lekkim uśmieszkiem, cała klasa zaczęła bić brawo, ja ukłoniłam się. Chyba właśnie wtedy przestałam się bać.
-Cisza! - krzyknęła pani Clark jednocześnie opluwając sobie babcinny sweterek.- zadam ci teraz kilka pytań, wisienko. Podaj definicję wielomianów.
-Wielomiany to wyrażenia algebraiczne złożone ze zmiennych i stałych.
-Źl...dobrze...Usiądź mój ty czerwoniutki kwiatuszku.
W głębi duszy śmiałam się jak szalona.
Usiadłam obok Thomasa, ten przybił mi żółwika pod ławką i szepnął "Niezła jesteś".
Puściłam mu oczko. Rozejrzałam się po klasie. Zauważyłam to ciacho, Justina.
Już niedługo po sali rozległ się dzwonek zapowiadający przerwę. Wszyscy wybiegli z sali niczym stado słoni.
-Hola! Dzwonek jest do nauczyciela!- wołała pani Clark, ale chyba nikt poza mną jej nie słyszał.
Wyszłam na przerwę za tłumem. Stanęłam przy drzwiach. Nikogo nie znałam, więc po prostu czekałam na koniec przerwy. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Po chwili podeszła do mnie roześmiana, umalowana dziewczyna we fioletowych włosach.
-Cześć kicia, jestem Vicki. - podała mi rękę.
-Cześć...
-Niezła dziś byłaś, nie przejmuj się Clark już jest taką zołzą. Tego nie zmienimy.
Vicktoria wyglądała na naprawdę miłą. Rozmawiałyśmy przez całą przerwę. Wiele się od niej dowiedziałam. Między innymi tego, że Justin nie ma dziewczyny. Słyszałam też, że jest wredny i nie szanuje dziewczyn. Ciekawe... Obiecałam sobie, że podejdę do niego na następnej przerwie. 


Bohaterowie + o blogu

Hej, mam na imię Julia, mówią mi Lili ;)
Bardzo lubię pisać opowiadania itp. więc założyłam tego bloga!
Mam nadzieję, że spodoba wam się mój pomysł oraz, że będziecie z ciekawością i przyjemnością czytać kolejne rozdziały.

Bohaterowie:

Julia Warmheart
(Ariana Grande) 
To właśnie z perspektywy Julii pisane jest opowiadanie!
Dziewczyna od lat szuka prawdziwej miłości, niestety, zawsze ma pecha. W końcu przenosi się do nowej szkoły, tam znajduje nowych przyjaciół i nowe k ł o p o t y!


Justin Bieber
(Justin Bieber)
Justin to klasowy podrywacz, niezły z niego przystojniak. Jest bardzo popularny w całej szkole. Każda dziewczyna może być jego. Lubi bawić się uczuciami. Trzeba na niego uważać,
bo czasem bywa wredny! Julia stara się o niego na początku roku, lecz on nie zwraca na nią uwagi! Rzadko sie zakochuje. Uwielbia imprezy, alkohol, narkotyki i wszystko co nielegalne, szuka dziewczyny na jedną noc. Czy komuś uda się zmienić jego zły charakter? 

Maxym Cookie
(Austin Mahone)
Maxym to ciasteczko do schrupania, zgrywa bohatera, a tak naprawdę jest cieniasem i mięczakiem. Zakochuje się bardzo często i bardzo rzadko na długo. Na początku roku  szkolnego jest najlepszym przyjacielem Justina (czyżby dlatego, by zdobyć popularność?). 


Victoria Fire
(Perrie Edwards)
Victoria szalona wariatka! Na początku roku zauważa Julię, która niestety jest odrzucona przez resztę, gdyż.. jest nowa. Victoria lubi chłopców, imprezy, szalone podróże, kolorowe napoje, oryginalny wygląd, mocny makijaż i...Thomasa. Ten natomiast woli naturalne dziewczyny. 

Olivia Wilson
(Emily Osment)
Olivia- wredna zołza! Jest popularna i znana z... wszystkiego co złe i podjerzliwe. Mimo tego ma powodzenie u chłopców. Nic jej się nie podoba. Jest wredna i opryskliwa. Lubi długie imprezy. Rzadko się uśmiecha.. no chyba, że zalotnie i sztucznie. Cały czas szuka wrogów, aż w końcu znajduję sobie poważnego wroga, którego chce wyeliminować. 
 Thomas Blue
(Ross Lynch)
Zwykły chłopak, który lubi naturalne dziewczyny (najlepiej często uśmiechające się). On i Justin nienawidzą się, gdyż są zupełnie inni. Thomas nie miał jeszcze dziewczyny, bo czeka na tę jedną jedyną. Czy uda mu się ją znaleść? Czy przeciwieństwa się przeciągają? To wszystko się okaże!





Obserwatorzy